Było
„Świergot” Marcina Mokrego
Promocja tomiku poetyckiego „Świergot” Marcina Mokrego i spotkanie z autorem
W piątek, 8 listopada, zapraszamy do Czytelni Sztuki na spotkanie z Marcinem Mokrym, autorem dofinansowanego przez Muzeum w Gliwicach w serii Czytelnia Sztuki tomiku poetyckiego „Świergot”. Spotkanie prowadzić będzie Krzysztof Siwczyk.
Zaangażowanie Muzeum w Gliwicach w publikację książki poetyckiej Marcina Mokrego jest nieprzypadkowe. Wpisuje się w naszą misję, którą jest wspieranie i inspirowanie współczesnych twórców – szczególnie tych związanych z Gliwicami, ale nie tylko. Zadanie instytucji, jaką jest muzeum, nie polega tylko na zachowywaniu spuścizny przeszłości, ale też na tym, by rozdmuchiwać żar działalności twórczej, który rozstrzyga o żywotności naszej kultury. Nasz mecenat przynosi zaskakujące nas samych owoce. W 2013 roku Muzeum w Gliwicach – Czytelnia Sztuki zamówiło u nieznanego, młodego kompozytora Aleksandra Nowaka utwór „Dziennik zapełniony w połowie”, któremu towarzyszyła publikacja książkowa. W 2018 roku Aleksander Nowak został uhonorowany nagrodą tygodnika „Polityka” w kategorii muzyka poważna. Zainspirowana i wydana przez Czytelnię Sztuki – Muzeum w Gliwicach książka „Koło miejsca” Krzysztofa Siwczyka, z fotografiami Michała Łuczaka, otrzymała w 2017 roku Nagrodę Literacką GDYNIA. Z kolei wydana w naszej oficynie książka jednego z najwybitniejszych włoskich fotografów, Lorenza Castorego „Land” została w 2019 roku, w Paryżu, nagrodzona prestiżową Prix de la Photographie Paris, czyli PX3. To jedna z najważniejszych fotograficznych nagród, promująca osiągnięcia tej sztuki, odkrywająca talenty i przybliżająca twórców z całego świata artystycznej społeczności Paryża. Fotografie z cyklu „Land”, składające się na nagrodzoną publikację Lorenzo Castore wykonał w 2018 roku w trakcie rezydencji artystycznej zorganizowanej przez Czytelnię Sztuki – mówi Grzegorz Krawczyk, dyrektor Muzeum w Gliwicach.
Życie w sytuacjach dziejowo krytycznych, samo przeżywanie – jeśli wierzyć słowom J.L. Godarda z „Je vous salue Sarajevo” – jest dziełem sztuki. Wiodącymi odwołaniami historycznymi dla poematu „Świergot” są ulice Łódzkiego Getta, oblężone Sarajewo, łąki okalające Srebrenicę. Chociaż jest to książka antywojenna, to nie podejmuje się opisu wydarzeń, które oznaczyły te miejsca. Autor wydarzenia te przywołuje, aby doświadczyć w języku jako jednostkowych. Stąd też poetyka wyjątku. Eksperyment wydaje się właściwszy do zrealizowania tego celu, aniżeli gotowe idiomy poetyckie.
„(…) Marcin Mokry, brawurowy debiutant, który błyskawicznie zyskał status jednego z najciekawszych odnowicieli awangardowych intencji, dykcji i gestów, w ich najlepszym, tzn. niedekoracyjnym, lecz istotnym sensie poszukiwania wyrazu dla nowych doświadczeń, projektuje książkę, która wyrasta z przeżycia tyleż powszechnego, co za każdym razem na wskroś obcego zastanym konwencjom. Narodziny dziecka to narodziny nowego świata, w którym będzie się mówiło jakimś z konieczności innym językiem” – pisze Piotr Śliwiński.
Marcin Mokry, ur. 10 I 1980 w Gliwicach na Górnym Śląsku, poeta. Ukończył studia filozoficzne na Uniwersytecie Śląskim (2006). Autor eksperymentalnego tomu „czytanie. Pisma” (2017), który nagrodzono w XXII Ogólnopolskim Konkursie im. Jacka Bierezina w Łodzi oraz w Ogólnopolskim Konkursie Literackim Złoty Środek Poezji w Kutnie (2018). Fragment poematu „Świergot” znalazł się w monografii „Tradycje eksperymentu / eksperyment jako doświadczenie” pod redakcją K. Hoffmanna, J. Kornhausera, B. Sienkiewicz oraz nagrodzono I miejscem w V Turnieju Jednego Wiersza im. Tomka Pułki (2019).
8 listopada 2019, Czytelnia Sztuki, godz. 17.00
Promocja tomiku poetyckiego „Świergot” Marcina Mokrego i spotkanie z autorem
Prowadzenie spotkania: Krzysztof Siwczyk
Wstęp wolny, liczba miejsc ograniczona
Organizator: Muzeum w Gliwicach, Czytelnia Sztuki
Marcin Mokry, „Świergot”
Wydawca: Fundacja na rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza
Liczba stron: 56
ISBN: 978-83-949583-5-0
RELACJA: Fotografia czy antyfotografia? 18 i 19.06.2019 r.
Czerwcowe sympozjum naukowe było komentarzem do wystawy Fotografia czy antyfotografia? Zdzisław Beksiński, Jerzy Lewczyński, Bronisław Schlabs – 60-lecie Pokazu zamkniętego. Poświęcone zostało twórczości nieformalnej grupy trzech artystów w kontekście fotografii polskiej i europejskiej drugiej połowy XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem nurtów awangardowych.
Kiedy: 18 i 19.06.2019 r.
Gdzie: Czytelnia Sztuki | ul. Dolnych Wałów 8a | Gliwice
Uczestnicy: Elżbieta Hak, dr Krzysztof Jurecki, Weronika Kobylińska-Bunsch, Olga Ptak, Elżbieta Łubowicz, dr Henryk Kuś, dr Adam Mazur, Wojciech Nowicki, dr Tomasz Szerszeń, Marek Janczyk, dr Adam Sobota, dr Dorota Łuczak
Zdjęcia: Muzeum w Gliwicach
Wybór. Z Notatnika Fotograficznego Władysława Hasiora
Wernisaż: 12.07.2019 (piątek), g. 17.00 | Wystawa: 13.07–20.10.2019 | Czytelnia Sztuki | Gliwice | ul. Dolnych Wałów 8a
Jak sam twierdził, „nigdy nie chorował na nowoczesność”. Jeden z najwybitniejszych i najbardziej charakterystycznych polskich twórców współczesnych. Władysław Hasior, prowokujący indywidualista, przyrównywany do Rauschenberga i Warhola, uznawany za prekursora polskiego pop-artu. Tworzywem sztuki uczynił odpady cywilizacji technicznej łączone z przedmiotami ze sfery sacrum. Prowadził nieustanny dialog z polską rzeczywistością i mitologią, dialog zaprawiony poezją, ale też drwiną i ironią, jak „Sztandar św. Emeryta”. Wystawa Hasior, przygotowana we współpracy z Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, które posiada największą kolekcję prac artysty oraz jest opiekunem jego spuścizny, w Muzeum w Gliwicach zostanie zaprezentowana w dwóch odsłonach. Na piętrze Willi Caro będzie można zobaczyć zarówno wczesne prace artysty (kolaże, szkice akademickie i ceramiki), jak i asamblaże (trójwymiarowe kompozycje złożone z różnych przedmiotów i dzieł gotowych), projekty wybranych realizacji plenerowych czy też archiwalia związane z jego życiem. W Czytelni Sztuki przybliżymy fotograficzny i scenograficzny dorobek Hasiora.
„Do niedawna jeszcze fotograficzny notatnik Władysława Hasiora, czy też Not. fot., jak nazywał go sam autor, pozostawał niemal nieznany. Ten zespół zdjęć nie był zresztą uznawany za część jego artystycznej spuścizny, raczej jako materiał ilustracyjny do spotkań z publicznością przybywającą do jego pracowni. Rzeczywiście powstawał w takim celu; tworzony przez niespełna trzydzieści lat, jest bardzo rozległy, liczy dwadzieścia tysięcy zdjęć, i zachował się pełnym kształcie. Stanowi więc właściwie jedyny w swoim rodzaju zapis Polski i jej przemian w ostatnim ćwierćwieczu ubiegłego wieku, na dodatek wykonany został przez pozbawionego złudzeń, ironicznego obserwatora i twórcę: to skłania dziś do uważniejszego przyglądania się Notatnikowi i do traktowania go jako pełnoprawnej wypowiedzi artystycznej” – powiedział Wojciech Nowicki, kurator wystawy pod tytułem „Wybór. Z Notatnika Fotograficznego Władysława Hasiora” zorganizowanej w Czytelni Sztuki.
Organizator: Czytelnia Sztuki – Muzeum w Gliwicach
SYMPOZJUM NAUKOWE: Fotografia czy antyfotografia? 18 i 19.06.2019 r.
Sympozjum naukowe towarzyszy wystawie Fotografia czy antyfotografia? Zdzisław Beksiński, Jerzy Lewczyński, Bronisław Schlabs – 60-lecie Pokazu zamkniętego. Poświęcone jest twórczości nieformalnej grupy trzech artystów w kontekście fotografii polskiej i europejskiej drugiej połowy XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem nurtów awangardowych.
Kiedy: 18 i 19.06.2019 r.
Gdzie: Czytelnia Sztuki | ul. Dolnych Wałów 8a | Gliwice
Wstęp wolny. Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc prosimy o zapisy:
tel. (+48) 783 560 006 / e-mail: konferencja@muzeum.gliwice.pl
DZIEŃ I
18.06 / wtorek / moderator dr Adam Sobota
10.00–10.15
Otwarcie sesji, powitanie gości
Grzegorz Krawczyk
10.15–10.45
Elżbieta Hak
Wydział Filologiczno-Historyczny
Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy im. Jana Długosza w Częstochowie
Między słowem a obrazem. Dorobek literacko-artystyczny Zdzisława Beksińskiego
Celem wystąpienia jest przybliżenie dorobku literackiego Zdzisława Beksińskiego. W opowiadaniach postacie balansują między (nie)realną rzeczywistością a koszmarem sennym, wspomnieniami i złudzeniami. Problematyka tekstów literackich nawiązuje do obrazów sanockiego artysty. Istotna jest relacja obrazu i tekstu, ponieważ za pomocą niektórych opowiadań można uzupełniać interpretację obrazów i fotografii Zdzisława Beksińskiego. Podczas wystąpienia zaprezentowane zostaną wspólne motywy, między innymi motyw lalki, obecny w próbie literackiej pt. Ból głowy III, znany także z fotografii DG-2564. Punktem wyjścia rozważań dotyczących związku pomiędzy tekstami i obrazami będą genealogie estetyczno-kulturowe, omówienie tej problematyki niewątpliwie przybliży estetykę dzieł twórcy. Zaprezentowane zostaną niektóre elementy z dorobku literacko-artystycznego, które świadczą o fascynacji Zdzisława Beksińskiego dawnością. W dalszej części wystąpienia omówiona zostanie problematyka ekfrazy, która jest przydatna do interpretowania obrazów malarza za pomocą jego prób literackich z lat 1963–1965.
10.45–11.15
dr Krzysztof Jurecki
Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi
oraz Szkoła Filmowa w Łodzi
Między konstruktywizmem a surrealizmem. Zestawy Zdzisława Beksińskiego z lat 1958/1959
Przedmiotem analizy będę prace Zdzisława Beksińskiego, zestawy znajdujące się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Są one podsumowaniem i próbą wyjścia z sytuacji kryzysowej, w jakiej znalazła się fotografia polska w końcu lat 50. XX wieku. Zainteresowanie montażem konstruktywistycznym w połączeniu z podsumowaniem swoich dokonań pozwoliły artyście na stworzenie prac operujących surrealistyczną metaforą, które nie mają w tych latach analogii, ale także są prekursorskie w stosunku do sztuki konceptualnej lat 60. i 70. Można je określić pracami intermedialnymi, realizowanymi pomiędzy teorią i strukturą filmową a różnymi tendencjami nowoczesnej fotografii, z których najważniejszy był surrealizm.
11.15–11.30 / Przerwa kawowa
11.30–12.00
Weronika Kobylińska-Bunsch
Instytut Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego
Awangardowy bunt czy powojenny egzystencjalizm? O specyfice fotograficznego anty-portretu
Referat dotyczy możliwości szerszego wykorzystania w badaniach nad fotografią powojenną kategorii „antyportretu”, którą operowano dotychczas przede wszystkim na potrzeby interpretacji dorobku Zdzisława Beksińskiego i Jerzego Lewczyńskiego. Studium uwzględnia porównawcze zestawienia prac dwóch wymienionych fotografów z realizacjami innych twórców, funkcjonujących zarówno w środowisku polskim, jak i w obiegu zagranicznym. W pejzażu omawianych zjawisk pojawiają się sylwetki m.in. Stefana Wojneckiego czy Ottona Steinerta. Punktem wyjścia niniejszego wystąpienia jest wielokrotnie przywoływana w kontekście twórczości Beksińskiego czy Lewczyńskiego myśl Alfreda Ligockiego. Sposób rozumienia „antyfotografii” przez znanego krytyka zostaje jednak skonfrontowany z nurtem francuskiej myśli egzystencjalnej oraz leżącym u jego podstaw katastrofizmem lat 30. XX wieku. Zasadniczym celem referatu jest zatem przedstawienie powojennych antyportretów jako realizacji wykorzystujących eksperymentalne doświadczenia awangardy, ale także transponujących je przez pryzmat nurtu filozoficznego odżegnującego się od optymizmu „straży przedniej”.
12.00–12.30
Olga Ptak
Autorka książki Jerzozwierz o Jerzym Lewczyńskim oraz opracowania korespondencji pt. Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego
„Różnić się pięknie i mocno” – przyjacielskie i artystyczne spory Zdzisława Beksińskiego i Jerzego Lewczyńskiego na podstawie ich korespondencji z lat 1958–1998
Słowa użyte w tytule niniejszego tekstu zaczerpnięte zostały z listu Cypriana Kamila Norwida, który po śmierci Zygmunta Krasińskiego rozpaczał, iż „wielki to szwank postradać szlachetnie różniącego się przyjaciela, w tej epoce zwłaszcza, w której łatwiej napotkać można ludzi zapamiętale się kochających, niż umiejących szlachetnie i z miłością różnić się. […] zawsze o niezgodę bywamy pomawiani, a w gruncie rzeczy zupełnie że co innego zbywa nam – to jest: umiemy się tylko kłócić albo kochać, ale nie umiemy się różnić pięknie i mocno”. Czas pokazał, że nie był to problem charakterystyczny jedynie dla epoki romantyzmu. Tym ciekawiej było przyglądać się listom dwóch polskich XX-wiecznych artystów, z których każdy tak wiele w swej dziedzinie osiągnął. Wydana w 2014 roku przez Muzeum w Gliwicach korespondencja Beksińskiego i Lewczyńskiego z lat 1958-1998 nie pozostawia wątpliwości co do natury ich relacji. Nie był to związek pokrewnych dusz, umysłów podobnie odbierających i oceniających rzeczywistość, artystycznych braci. Przeciwnie – nieustanne ścieranie się światopoglądów stanowiło napęd tej wielowymiarowej znajomości. Zdzisław Beksiński jest autorem słów, które uczyniłam mottem wspomnianego opracowania: „Listy pisze się, o ile jest o czym i o ile jest coś na kształt sporu”. Pogląd ten rozszerzyć możemy na postrzeganie przez tego artystę relacji z ludźmi. Nie interesowały go poklask i klakierstwo, szukał on w kontaktach z drugim człowiekiem czegoś niebanalnego, ciekawego, pobudzającego. Poszukiwał możliwości rozszerzenia swojego sposobu odbierania rzeczywistości o nowe spojrzenie.
O co najczęściej kłócili się Zdzisław Beksiński i Jerzy Lewczyński? Z czego wynikała ich odmienność i jak to się stało, że pisali do siebie i przyjaźnili się przez niemalże pół wieku? Dlaczego czekanie na przyjazd „Jureczka” potrafiło rozstroić Beksińskiemu nerwy i po co właściwie mieć przyjaciela, który potrafi nas doprowadzić do szewskiej pasji? Na te i kilka innych pytań postaram się odpowiedzieć, analizując listy i kartki pocztowe wymieniane przez dziesięciolecia przez obu artystów.
12.30–14.00 / Lunch
14.00–14.30
Elżbieta Łubowicz
Akademia Sztuk Pięknych we Wrocławiu
Tekst jako obraz i jako dokument w fotografii Jerzego Lewczyńskiego
Tekst może w sztuce łączyć się z fotografią na wiele różnych sposobów, punktem wyjścia bywają bowiem bardzo odmienne koncepcje estetyczne. W zestawieniu ze strategiami stosowanymi przez artystów, w ramach takich kierunków jak dadaizm, surrealizm, konstruktywizm czy konceptualizm, zasady wykorzystania tekstu we własnej twórczości przez Jerzego Lewczyńskiego okazują się mieć odrębny, oryginalny charakter.
Fotograf ten szczególnie intensywnie posłużył się tekstem w cyklu zestawów fotografii, zaprezentowanych w 1959 roku na „Pokazie zamkniętym”, które nazwane zostały „antyfotografią”. Tekstu używał także w wielu innych swoich dziełach, przez cały okres swojej twórczości. Zawsze była to forma fotograficznej reprodukcji tekstów cudzych: pisanych odręcznie, na maszynie do pisania, drukowanych, wyrytych w kamieniu.
Dla sensu pracy Jerzego Lewczyńskiego zasadnicze znaczenie ma zwykle nie treść tych tekstów, ale wyraz emocjonalny związany z ich wizualną formą i wizualnym kontekstem uchwyconym w fotograficznym kadrze. Tekst użyty jest więc jako obraz, który dokumentuje sytuację w pewnym momencie czasowym. Reprodukcje cudzych tekstów grają rolę świadectwa indywidualnych losów konkretnych osób. Są dokumentem czysto fotograficznym. W ich zastosowaniu nie ma nic ze strategii intermedialnej – jest natomiast oryginalna, własna strategia Jerzego Lewczyńskiego: bycia poprzez fotografię świadkiem ludzkich losów zanurzonych w historię.
14.30–15.00
dr Henryk Kuś
Autor tekstów z zakresu teorii i historii fotografii oraz komunikacji wizualnej, członek ZPAF
Wobec Nieznanego. Wątki religijne w twórczości Jerzego Lewczyńskiego
Referat podnosi omijane przez recenzentów twórczości J. Lewczyńskiego wątki odnoszące się do religii i Absolutu określanego przez niego samego jako Nieznanego. W artykule staram się opisać, do jak pojmowanego Boga w swojej twórczości odnosił się Lewczyński, jakich metafor używał w pracach celem przekazania swojego stosunku do spraw religii i jakie mają one konotacje w tradycji symboliki chrześcijańskiej, a także na co wskazują sensy ich przytoczenia przez artystę. Próbuję również określić, jakie miejsce poruszana w artykule problematyka zajmuje w twórczości Lewczyńskiego oraz na ile definiuje jego postawę jako artysty.
15.00–16.00
Dyskusja
DZIEŃ II
19.06 / środa / moderator dr Krzysztof Jurecki
10.00–10.30
dr Adam Mazur
Katedra Fotografii
Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu
„Rysy tej pięknej kobiety z przodu”. Kobiety i fotografia Jerzego Lewczyńskiego
Jednym z powracających motywów w twórczości Jerzego Lewczyńskiego są kobiety. Kobiety młode i stare, piękne i przeciętnej urody, matki z dziećmi, robotnice w pracy, seksualne obiekty pożądania znalezione na negatywach w Nowym Jorku i studyjne portrety znalezione na strychu. W referacie chciałbym przyjrzeć się sposobom widzenia kobiet przez autora manifestu „Archeologii fotografii”. Fotografia łączy się u Lewczyńskiego z erotyką, seksualnością, a nawet pornografią. Lewczyński sublimuje pożądanie nadając kobiecości formy bliskie abstrakcji, na innych zdjęciach pozostając blisko rzeczywistości. Chcę się tej obsesji przyjrzeć.
10.30–11.00
Wojciech Nowicki
Kurator i eseista, autor albumowych wydawnictw na temat twórczości m.in. Jerzego Lewczyńskiego i Zofii Rydet
Rozkwitanie Jerzego Lewczyńskiego
Zbiór, jakim było zgromadzone przez Jerzego Lewczyńskiego jego archiwum własnych zdjęć połączone z kolekcją zdjęć obcych, stanowił znakomity punkt wyjścia do śledzenia jego kariery fotograficznej. Szczególnie interesujące są w niej punkty zwrotne, z których kilka przebiło się do świadomości środowiska – a niekiedy i poza nie: pierwszym, najsilniejszym, dającym napęd na całą dalszą karierę był Pokaz zamknięty, prezentacja, która nie była obliczona na sukces. Zaważyła na tym niewielka skala przedsięwzięcia, miejsce prezentacji (prowincjonalny ośrodek) i nawet krótki czas trwania. Zresztą założenie było zgoła inne: uczestniczący w Pokazie autorzy liczyli na środowiskowy skandal – środowisko jednak było na skandal niepodatne.
Beksiński po wystawie właściwie opuszcza pole fotografii (stosując ją odtąd niemal wyłącznie do celów dokumentacyjnych), u Lewczyńskiego – przeciwnie, Pokaz daje początek najciekawszym eksperymentom w jego artystycznej karierze, otwiera go na nowe myślenie o fotografii jako sztuce. Wpływ Beksińskiego na Lewczyńskiego, gwałtowny rozkwit twórczości tego drugiego nie może zostać pominięty: jest wyraźnie dostrzegalny w pracach zaprezentowanych na gliwickim pokazie – choć nie tylko przecież tam: w ich przyjaźni, niekiedy szorstkiej, role nauczyciela i ucznia, artysty prącego do przodu bez względu na cenę i potulnego mieszkańca prowincji role też były jasno określone.
Referat skupi się na tym momencie gwałtownego rozkwitu w twórczości Lewczyńskiego, wywołanej chęcią zachowania wierności, również artystycznej, wobec przyjaciela, rozkwicie, do którego doszło podczas przygotowań do Pokazu zamkniętego.
11.00–11.15 / Przerwa kawowa
11.15–11.45
dr Tomasz Szerszeń
Zakład Antropologii Kultury, Filmu i Sztuki Audiowizualnej
Instytut Sztuki PAN
Jerzy Lewczyński jako historyk. Ku archeologii destrukcji
W swej praktyce fotograficznej i refleksji nad fotografią Jerzy Lewczyński dawał wyraz zainteresowaniu historią. Od zdjęć z Auschwitz i Wilczego Szańca po archeologiczną pracę z odnalezionymi negatywami pozostajemy stale w kręgu takich – tak ważnych dla XX-wiecznego rozumienia historii – pojęć jak destrukcja i świadectwo. Równocześnie jednak można spojrzeć na całą jego twórczość jako na swoisty komentarz na temat możliwości uprawiania historii za pomocą obrazów. Dla Lewczyńskiego fotografia pozostawała otwarta na wielość (narracji, znaczeń, punktów widzenia), zaś jej rola w pisaniu historii wiąże się ściśle z takim relacjonowaniem, które – jak pisał Walter Benjamin – „nie rozróżnia wydarzeń wielkich i drobnych” i nie uznaje żadnego z nich za stracone.
11.45–12.15
Marek Janczyk
Muzeum Historii Fotografii w Krakowie
Antyfotografia jako refleksja wobec kryzysu egzystencjalnego człowieka XX wieku
Problematyka badawcza tekstu dotyczy analizy twórczości wybitnych polskich artystów: Zdzisława Beksińskiego, Jerzego Lewczyńskiego i Bronisława Schlabsa. Ich kilkuletnia współpraca zaowocowała nie tylko kilkoma znaczącymi wystawami, ale także wprowadzeniem do słownika polskiej sztuki terminu „antyfotografia”, określającego jedno z najbardziej znaczących zjawisk w historii polskiej fotografii. Oprócz analiz historycznych autor artykułu koncentruje się na psychologicznych i społecznych kontekstach twórczości wymienionych artystów. Problematyka teksu odnosi się zatem do całościowej analizy ich powstawania, obejmując zarówno historię fotografii, jak i nieprzemijalność ich znaczeń. Współczesne konteksty dla interpretacji tej twórczości wiążą się między innymi z poczuciem zagrożenia, osamotnieniem i niejednoznacznością poznania jako stałymi elementami nieodłącznie towarzyszącymi ludzkiej egzystencji. Teoretyczne odwołania badań stanowią teksty z teorii sztuki oraz szeroko pojmowanej filozofii człowieka, autorstwa m.in. Władysława Stróżewskiego, Stefana Morawskiego, Andrzeja Gielarowskiego czy Piotra Stanisława Mazura.
12.15–13.30
Lunch
13.30–14.00
dr Adam Sobota
Długoletni kustosz Działu Fotografii Muzeum Narodowego we Wrocławiu
Beksiński – Lewczyński – Schlabs i koncepcje nowoczesności
Okres artystycznej współpracy Zdzisława Beksińskiego, Jerzego Lewczyńskiego i Bronisława Schlabsa w latach 1957–1961 był czasem wzmożonych ambicji środowisk twórczych co do realizacji postulatów nowoczesności. Postulaty te, uwolnione od dogmatyzmu „realizmu socjalistycznego”, inspirowane były najnowszymi trendami sztuki światowej, jak i wzorami zaczerpniętymi z tradycji sztuki awangardowej przed drugą wojną światową. Polityczna sytuacja w Polsce, jaka wytworzyła się w drugiej połowie lat 50. dawała ambitnym artystom szansę na zamanifestowanie swoich preferencji. Wspomniana trójka debiutujących w tej dekadzie artystów odnosiła się nie tylko do zastanej sytuacji w fotografii, ale i do bardziej ogólnych problemów sztuki. Beksiński i Schlabs starali się także osiągnąć sukces w dziedzinie malarstwa i rzeźby, a wszyscy – mając kontakty w różnych środowiskach i szerokie zainteresowania (także literaturą, muzyką i filmem) – inspirowali się wzajemnie i osiągali kompetencje przewyższające ówczesne standardy.
Jednym z podstawowych problemów twórczych była aktualność form sztuki awangardowej z lat 20. i 30. XX wieku. Inne kwestie wynikały z możliwości odniesienia się do rodzimych tradycji sztuki, zwłaszcza fotografii, a także z konieczności funkcjonowania na wąskim marginesie swobody uzyskanej w strukturach totalitarnego ustroju państwa. Celem referatu jest przedstawienie rozumienia nowoczesności, jakie manifestowali wymienieni artyści, a także ocena tego na tle trendów rozwojowych sztuki.
14.00–14.30
dr Dorota Łuczak
Instytut Historii Sztuki
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Wobec materii fotograficznej. O fotogramach Bronisława Schlabsa raz jeszcze
Twórczość Bronisława Schlabsa, fotografa i malarza, a także organizatora wystawy Krok w nowoczesność, która miała miejsce w Poznaniu w 1957 roku, czy uczestnika słynnego gliwickiego Pokazu zamkniętego w 1959 roku, naznaczona jest nowoczesnością. Zgodnie z historyczną i współczesną recepcją, najbardziej znane prace, pokazane również w Gliwicach – abstrakcyjne fotogramy, stanowiły wyraz „gestu plastycznego” w polskiej fotografii, odejścia od modernistycznej czystości medium fotograficznego, ale jednocześnie wyrażały zwrot ku awangardowym eksperymentom, który rozprzestrzeniał się jako pokłosie politycznej odwilży w PRL. Fotograficzna praktyka Schlabsa, zarówno ta sprzed 1957 roku, obejmująca fotografie dokumentalną, jak i późniejsze abstrakcyjne fotogramy, stanowiły jednak jedynie formalne nawiązanie do Wielkiej Awangardy, czego potwierdzeniem pozostają bliskie kontakty Schlabsa z niemieckim kręgiem tzw. fotografii subiektywnej i jej najbardziej rozpoznawalnym przedstawicielem Otto Steinertem. Równolegle, za istotne odniesienie dla fotograficznej twórczości poznańskiego artysty uznać należy malarstwo materii oraz formułowane w historycznym dyskursie koncepcje abstrakcji. W nawiązaniu do powyżej wspomnianych tropów, rozwiniętych przeze mnie we wcześniej popełnionych już tekstach, tym razem proponuję podjęcie jeszcze jednego wątku interpretacyjnego, który nie daje się szczelnie zamknąć w naukowych paradygmatach, a który wyrasta z doświadczenia, towarzyszącego mi od pierwszego spotkania z archiwum prac Schlabsa.
Zgodnie ze stawianą przeze mnie tezą, fotogramy Schlabsa są wynikiem swoistego zmagania się z materią fotochemiczną. Zmagania naznaczonego kompulsywnością, gwałtownym gestem, powtarzaniem motywów czy nawet destrukcją. To działanie wobec materii fotograficznej zyskuje status subwersywnego aktu, wymierzonego w medium fotograficzne. Dokonany przez Schlabsa „gest plastyczny”, który sytuował jego twórczość poza obszarem fotografii, interpretuję jako zamach na współczesny dyskurs definiujący „fotografikę”, głównie przez kategorię czystej fotografii. Podążając za obecną we współczesnej humanistyce refleksją nad materialnością, a dokładniej „foto-materializmem”, zwrócę uwagę na znaczenie materialnej infrastruktury fotogramów. Tak ukierunkowane spojrzenie na fotogramy skłoni mnie by raz jeszcze zapytać o echo tradycji piktorializmu w poodwilżowych praktykach fotograficznych w PRL.
Konkludując, zmagania z materią fotograficznej przedstawię jako akt przekroczenia obowiązujących wyobrażeń o fotografii, rozumiany nie tylko jako efekt praktyki, ale jako strategię artystyczną. Niemożliwe byłoby jednak przemilczenie ograniczonego znaczenia produkcji fotogramów, którą należy ujmować jako formalistycznego doświadczenie.
14.30–15.30
Dyskusja
WYSTAWA: Fotografia czy antyfotografia? Zdzisław Beksiński, Jerzy Lewczyński, Bronisław Schlabs – 60-lecie Pokazu zamkniętego
Kuratorzy wystawy: Krzysztof Jurecki, Adam Sobota
Wystawa dostępna dla zwiedzających od 11 maja do 5 lipca 2019 r.
Czytelnia Sztuki | ul. Dolnych Wałów 8a | Gliwice
………………………
W roku, w którym mija 60 lat od słynnego Pokazu zamkniętego, Czytelnia Sztuki w Gliwicach organizuje wystawę przywołującą twórczość Zdzisława Beksińskiego, Jerzego Lewczyńskiego i Bronisława Schlabsa – nieformalnej grupy trzech artystów, której działania w istotny sposób wpłynęły na myślenie o miejscu i roli fotografii w sztuce.
Artyści spotykali się w 1957 roku. Korespondowali, wymieniali się doświadczeniami, fascynacjami z zakresu kina i literatury, przygotowywali wspólne wystawy, najpierw w Warszawie, następnie w Gliwicach. To właśnie Pokazem zamkniętym, zorganizowanym w 1959 roku w Gliwickim Oddziale Polskiego Towarzystwa Fotograficznego, zamanifestowali dążenie do przezwyciężenia prymatu reportażu jako gatunku kojarzonego wówczas z nowoczesnością, wskazywanego jako właściwa droga rozwoju fotografii. Opowiadali się za innym wykorzystaniem medium fotograficznego – dającym twórcy swobodę wypowiedzi. Dlatego skierowali się w stronę eksperymentu w zakresie metafory o znamionach surrealizmu i abstrakcji.
Podczas wystawy zostaną zaprezentowane oryginalne zestawy fotografii stworzone w owym czasie przez artystów – prace z kolekcji Muzeum w Gliwicach, Muzeum Narodowego we Wrocławiu oraz ze zbiorów prywatnych. Akty, portrety i zestawienia różnych treści wizualnych Zdzisława Beksińskiego. Surrealistyczne portrety i sekwencje Jerzego Lewczyńskiego, który do swoich zestawów wprowadził także fotografie tekstu. Abstrakcyjne obrazy cieczy Bronisława Schlabsa. Alfred Ligocki, krytyk sztuki, nazwał je „antyfotografią”, nawiązując w ten sposób do francuskiej antypowieści, dekonstruującej przyjęty porządek narracji.
Wystawie towarzyszy dwudniowe sympozjum naukowe, które odbędzie się w dniach 18 i 19 czerwca. Zobacz PROGRAM.
Ponadto w ramach wystawy ukaże się książka autorstwa dra Krzysztofa Jureckiego pt. Kontynuatorzy tradycji Wielkiej Awangardy w fotografii polskiej w drugiej połowie lat pięćdziesiątych XX wieku. Pogranicza malarstwa, grafiki i filmu eksperymentalnego, seria Czytelnia Sztuki.
Wernisaż: 10 maja 2019 roku, godz. 18.00, wstęp wolny
RELACJA Z WERNISAŻU:
https://www.youtube.com/watch?time_continue=5&v=o7-GrtI_Ai0
WERSJA AUDIO:
https://www.mixcloud.com/reakcja/fotografia-czy-antyfotografia-zdzisław-beksiński-jerzy-lewczyński-bronisław-schlabs-10-v-2019/
ZA: http://www.legitymizm.org/multimedia-fotografia-antyfotografia
Wojciech Prażmowski. Portret wewnętrzny
Wystawa fotografii, obiektów i foto-obiektów Wojciecha Prażmowskiego
Kuratorka: Anka Sielska
Wernisaż: 14 lutego 2019 roku | godz. 18.00 | wstęp wolny
Wystawa: 15 lutego – 21 kwietnia 2019 roku
Czytelnia Sztuki | ul. Dolnych Wałów 8a
PON: nieczynne | WT: 9.00–15.00 | ŚR: 9.00–16.00 | CZW: 10.00–16.00 | PT: 10.00–16.00 | SOB: 11.00–17.00 | ND: 11.00–16.00
W czwartek, 14 lutego 2019 roku, o godzinie 18.00 w Czytelni Sztuki odbędzie się otwarcie wystawy Wojciecha Prażmowskiego. Ekspozycja przybliża biografię artystyczną jednego z najbardziej uznanych przedstawicieli nurtu fotografii kreacyjnej w Polsce.
Tytuł wystawy, której kuratorką jest Anka Sielska, nawiązuje do Portretu wewnętrznego – fotografii będącej zdaniem autora jego pierwszym w pełni świadomym dziełem. W 2019 roku mija czterdzieści lat od daty jego powstania. „Ja w 1979 roku zrobiłem Portret wewnętrzny, w tym zdjęciu są zaklęte moje wyobrażenia o fotografii – fotografii, takiej, jaką chciałem robić. Wyszedłem wtedy z ciemni i skoczyłem do góry, bo wiedziałem, że to ma dokładnie tak wyglądać. […] W tej fotografii zawarty jest też wielki dramat, ponieważ przez następne lata nie powstała taka druga fotografia, która by jej dorównała. Próbowałem, próbowałem i co się coś pokazało, to kosz i kosz. […] To był traf – tak miało być, żebym trochę pocierpiał i spokorniał. Tak mi się teraz wydaje. To było bardzo dobre i potrzebne” – wspominał autor w rozmowie z Adamem Mazurem dla „Foto-Tapety”. Jednak ważność tej pracy jest szczególna nie tylko ze względu na jubileusz twórczości Wojciecha Prażmowskiego. Istotny jest także wpływ, jaki wypracowana wówczas koncepcja miała na dalszą praktykę artystyczną. W konwencji fotomontażu autor zamknął sfabularyzowane historie oparte na dawnych, często rodzinnych zdjęciach. Z czasem pole swoich poszukiwań rozszerzył o fotografię dokumentalną, obiekty i foto-obiekty, które tworzy przy użyciu zdjęć z przeszłości, listów, dokumentów, rzeczy znalezionych. Na wystawie zaprezentowane zostaną te, które poruszają wątki osobiste, sprawy w rozważaniach autora najważniejsze. Miejsce, pamięć, tożsamość, inspiracje literaturą i filmem, symbole i mity to tylko niektóre z nich. Tworzą złożony portret uważnego obserwatora świata, artysty szukającego odpowiedzi przede wszystkim w sobie.
Polecamy uwadze wywiad z kuratorką Anną Sielską dla „Nowin Gliwickich”.
Wojciech Prażmowski (ur. 1949) – fotograf, wykładowca, autor książek fotograficznych. W latach 1972–1974 studiował w Škole Vytvarnej Fotografie w Brnie. Działalność w zakresie fotografii rozpoczął w latach 70. od fotografii metaforycznej, z wpływami konceptualnymi. W drugiej połowie lat 90. zaczął tworzyć foto-obiekty. W 1995 roku rozpoczął pracę nad serią Hommage a… poświęconą wybitnym twórcom XX wieku. Pod koniec lat 90. artysta sięgnął do konwencji dokumentu fotograficznego, czego najwybitniejszym przykładem jest cykl zdjęć Biało-Czerwono-Czarna prezentujący Polskę w dobie przemian milenijnych. Od początku XXI wieku stosuje połączenie fotografii barwnej z koncepcją dokumentu fotograficznego. Jest członkiem ZPAF-u. Jego prace znajdują się w zbiorach, m.in. Muzeum Sztuki w Łodzi, CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie, Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Wykłada fotografię na uczelniach artystycznych, m.in. w łódzkiej Filmówce.
Photographic Workshop with Lorenzo Castore
Apply for intensive photographic workshop organized in two two-day sessions with online feedback session in between, under the guidance of renowned Italian photographer Lorenzo Castore (www.lorenzocastore.com), and hosted by Czytelnia Sztuki – the art gallery in Gliwice.
The participants will focus on all the steps of developing a long-term project – from idea to execution (photographic series, book, exhibition, multimedia etc.). Together, we will plunge into an open discussion on the borders between photojournalism, documentary and fine art, and look for new ways of telling the stories that matter with passion, commitment and care. The attendees will develop visual storytelling skills to create a completed body of personal work that could be an important addition to portfolio, and can be presented to magazines as well as art contests and galleries.
We recommend to apply with one realistic project idea that participants wish to develop during the workshop. Please, note: this workshop is not about learning new technical skills, but rather improving author’s unique way of seeing, and making relations through photography.
If you do not have any idea of the project, apply with your the best 10 single photos and personal statement.
PROGRAMME
SESSION 1 – START
2 days, 22–23 September 2018, Saturday and Sunday, 9.00 am – 5.00 pm
- portfolio presentations of all the participants – talks and feedback from tutor and group;
- developing the concept and figuring out the best way to approach chosen subject;
- developing skills and knowledge through lectures and discussions with tutor and the group;
- practical exercises to build up editing skills.
SESSION 2 – HALF-WAY POINT
During the workshops, participants will be in touch with their tutor. It is the time for extending a preliminary research conducted before the workshop began. Thanks to on-line feedback session participants will receive a critique, and discuss next steps in developing the project. The aim is to make a progress in thinking and creativity on distance.
SESSION 3 – FINISH
2 days, 8–9 December 2018, Saturday and Sunday, 9.00 am – 5.00 pm
- shaping the final form of the work;
- research as a tool in documentary photography.
WHEN & WHERE
Museum in Gliwice / Willa Caro, Dolnych Wałów 8a, 44-100 Gliwice
22nd – 23rd September 2018 – Session 1
8th – 9th December 2018 – Session 2
The Museum is located in central Old Town which fully retained its medieval character, despite rapid development during the industrial and socialist eras. It is 20 minutes walk to main rail stations.
LANGUAGE
This workshop will be taught in English.
FEES
If application is received till 31st August 2018 a tuition for the workshop is: 750 PLN.
If application is received between 1st and 7 September 2018 the tuition for the workshop is: 900 PLN.
DEADLINE
The deadline for application is Friday 7th September 2018.
Qualified applicants will be selected through a combination of the merit of their work and their personal statement, and in the order of the application received.
REQUIRMENTS
We recommend that participants produce and edit their work digitally, using their own laptops. Free Wi-Fi in a gallery is provided.
TRAVEL & ACCOMODATION
Participants are expected to make their own arrangements regarding travel and accommodation; a list of suitable accommodation options will be provided to successful candidates.
APPLICATION
Please download the APPLICATION FORM.
Completed form and a selection of 10 photos send to: workshop@czytelniasztuki.pl.
Files must be in JPEG format and no larger than 500 kb each.
Asking you for the pictures we would like to know you better before we will meet.
CONTACT
For any queries please feel free to contact Ewelina Lasota (Polish/English):
elasota@muzeum.gliwice.pl / 0048 32 332 47 40
TERMS & CONDITIONS
Please note that Museum in Gliwice reserves the right to cancel workshop if there will be less than 8 participants in a group. The maximum number of participants in a group is: 15 people. The attendees will be given a full refund. In the event of a cancellation, participants will be given 7 days in advance notice. Museum in Gliwice is not responsible for reimbursement of travel/accommodation expenses in case a workshop is cancelled. Museum in Gliwice reserves the right to change the program of the workshop.
If a participant decides to cancel for whatever reason, this must be confirmed in writing. Museum in Gliwice will charge the following: 50% of the cost, if cancelled between 7 and 10 days before the workshop commences; 100% of the cost, if cancelled less than 6 days before the workshop starts.
ABOUT TUTOR
Lorenzo Castore was born in Florence, Italy in 1973.
His work is characterized by long term projects mainly focusing on his personal experience, everyday life, memory and the relation between minor individual stories, History and the present time.
In 1981 he moved to Rome with his mother and in 1992 he relocated to New York where he began to photograph life on the streets.
After a formative trip to India in 1997, he got a degree in Law and traveled to Albania and Kosovo in 1999. In the same year he visited Gliwice, Poland. After this experience he decides to stop working on news and to deepen his personal research. From this moment and for many years after, Silesia then Krakow became key locations for his photographic investigation. In 2000 he returned to New York and India for extensive traveling and photo work. In 2001 he moved to Milan and joined Grazia Neri Agency. In 2001-02 in Havana, Cuba he realized the series Paradiso. In 2003 he joined Agence/Galerie VU’ and worked on the series Nero in South-western Sardinia. He started teaching photography workshops around this time. In 2006 he moved to Krakow. In 2008 he started to photograph the haunting Polish brother and sister Ewa and Piotr Sosnowski. This work continued through 2013. In 2009 he directed the film No Peace Without War with Adam Grossman Cohen. In 2013-15 he worked on the series Sogno #5 with bipolar patients performing in the former Mental Institution Leonardo Bianchi, Naples. From 2008 till 2015 worked also at the series Ultimo Domicilio to which from time to time he adds new chapters. In 2013 he shot his second short film, Casarola about the Bertolucci’s family historic home. Since 2011 he worked at “And you shine instead”, a story on a transvestites community in Catania completed in 2018.
ABOUT ORGANISER
Czytelnia Sztuki was founded in 2010 as the art gallery in the Museum in Gliwice, mostly focused on photography. Since then numerous exhibitions were organized presenting works of such famous Polish photographers and artists as Zbigniew Beksiński (1929–2005), Wojciech Bruszewski (1947–2009), Jerzy Lewczyński (1924–2014), Wojciech Plewiński (b. 1928), or Zofia Rydet (1911–1997). Czetelnia also presents interesting phenomena from the field of photography and visual art from abroad, such us – August Sander, Joachim Schmid, or Oliber Sieber. Under the label of Czytelnia Sztuki many books, based on the photographic archives, appeared filling the gaps in the history of Polish photography, i.a. “Jerzy Lewczyński. Pamięć obrazu” (2012), “Zapis. Zofia Rydet” (2016) – both with essays written by Wojciech Nowicki. At the same time Czytelnia Sztuki supports young photographers in their creativity – books and exhibitions by Rafał Milach (“In the Car with R”, 2011), or Michał Łuczak (“Elementarz”, 2016). The gallery also organizes workshops and lectures. As a part of Museum, with a tradition of over a hundred years, Czytelnia Sztuki presents Polish artistic photography from the collection.
PRIVACY POLICY
The Museum in Gliwice (Muzeum w Gliwicach), address: ul. Dolnych Wałów 8a, 44-100 Gliwice, NIP: 631-2195-620, is the Administrator of your personal data. We collect information about you that is necessary for organizing the workshops guided by photographer Lorenzo Castore, including your name, email address, and other information that is necessary for a complete profile of participant of the workshop. The data will be processed in accordance with the provisions of the Act on Personal Data Protection and Regulation (EU) 2016/679 of the European Parliament and of the Council of 27 April 2016 on the protection of individuals with regard to the processing of personal data and on the free movement of such data and repeal of the Directive 95/46 / EC (general regulation on data protection). Recipients of data may be entities dealing with IT and accounting services of the Museum.
You have the right to demand from the Museum the access to personal data processed, rectify them, delete or limit processing and transfer, as well as the right to lodge a complaint to the supervisory body.
The Museum undertakes to process your personal data in accordance with the aforementioned legal acts, as well as to adequately secure the information and documents containing personal data provided to the Museum, protect them from being lost, damaged or made available to unauthorized persons.
Doświadczanie punktów. Nowy krajobraz śląski
Wystawa fotografii Anny Lorenc, Michała Łuczaka, Krzysztofa Szewczyka
Współpraca kuratorska: Ewelina Lasota
Wernisaż: 21.06.2018 (czwartek), godz. 18.00 | Wystawa: 22.06–05.08.2018
Czytelnia Sztuki | ul. Dolnych Wałów 8a | Gliwice
PON: nieczynne | WT: 9.00–15.00 | ŚR: 9.00–16.00 | CZW: 10.00–16.00 | PT: 10.00–16.00 | SOB: 11.00–17.00 | ND: 11.00–16.00
W czwartek, 21 czerwca 2018 roku, o godzinie 18.00 w Czytelni Sztuki – Muzeum w Gliwicach odbędzie się otwarcie wystawy fotografii Anny Lorenc, Michała Łuczaka i Krzysztofa Szewczyka – Doświadczanie punktów. Nowy krajobraz śląski. Prezentowane prace są przykładem tego, jak artyści ulegają sile ciążenia miejsca, w którym mieszkają. Fotografowie dokumentują najbliższą okolicę i stawiają pytania: Co określa współczesny krajobraz aglomeracji górnośląskiej? Jak zaznacza się w nim działalność człowieka? W jaki sposób przyroda daje znać o sobie?
Patrzą od środka i podejmują grę z tym, co dla widzenia Górnego Śląska emblematyczne. W panoramę hut, kopalni, familoków wpisują nowe realizacje architektoniczne – stadion piłkarski, centrum konferencyjne, osiedle mieszkań deweloperskich. Dostrzegają zmiany w charakterze krajobrazu, który z terenów silnie eksploatowanych przez przemysł zmienia się w tereny zielone. Zatrzymują się w miejscach dobrze znanych – na hałdach, nad wyrobiskami – by sprawdzić, co nowego niosą procesy, które mimo wstrzymania wydobycia nadal w nich zachodzą. Artyści dociekają sensu krajobrazu w doświadczaniu go, w realnym byciu – po wielokroć wracają do interesujących ich miejsc, odbierają okolicę wrażeniowo.
Nie przedstawiają ludzi, lecz mimo to ich prace odzwierciedlają wpływ człowieka na otoczenie. Pokazują, jak żyje, z jakim rozmachem buduje i jaka jest jego relacja z ziemią. W końcu to od eksploatacji ukrytych w niej surowców rozpoczęła się transformacja krajobrazu – bycia w nim, nie tylko na powierzchni.
Anna Lorenc koncentruje się na architekturze miast poprzemysłowych, ekspansywności i skali nowego budownictwa. Jednocześnie zwraca uwagę na obecność miejsc przypominających peryferie na obszarach największych ośrodków aglomeracji górnośląskiej, w niedalekiej odległości od centrów. Michał Łuczak fotografuje pokopalniane hałdy – w Czerwionce-Leszczynach, Pszowie, Zabrzu. Skażony krajobraz na jego zdjęciach jednak nie jest jałowy. Fotograf uwidacznia jego dynamikę – gdyby zwałowiska pozostawić bez większej ingerencji człowieka, zadziała autorekultywacyjna siła przyrody. Proces ten dobitnie widać na fotografiach Krzysztofa Szewczyka, który dokumentuje Zespół przyrodniczo-krajobrazowy Żabie Doły. Teren ten, położony na granicy Bytomia, Chorzowa i Piekar Śląskich, niegdyś poddany intensywnej eksploatacji rud metali, mimo ponadnormatywnego zanieczyszczenia, od końca lat 90. jest miejscem spontanicznej wegetacji roślin i siedliskiem wielu gatunków zwierząt. To kontrapunkt dla obrazu „czarnego Śląska”, który na wystawie przywołują pojedyncze zdjęcia z kolekcji Muzeum w Gliwicach – Michała Cały, Jerzego Lewczyńskiego, Michała Sowińskiego.
Serie fotografii prezentowane w Czytelni Sztuki odnoszą się do konkretnych miejsc i sięgają ich kulturowego podglebia. Sprawiają, że możemy wyznaczyć punkty na mapie aglomeracji górnośląskiej. Tym jednak, co przede wszystkim łączy fotografie Anny Lorenc, Michała Łuczaka i Krzysztofa Szewczyka z mapami, jest stanowisko obserwatora – określony punkt widzenia, pozycja, z której artyści kreują obraz rzeczywistości.
O AUTORACH
Anna Lorenc – doktor sztuki, absolwentka projektowania graficznego na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach (dyplom w Pracowni fotografii oraz w Pracowni projektowania publikacji multimedialnych). Stypendystka Województwa Śląskiego (2002) i Marszałka Województwa Śląskiego w dziedzinie kultury (2007). W latach 2014–2016 prowadziła badania dotyczące strategii reprezentacji krajobrazu aglomeracji górnośląskiej w fotografii artystycznej, obejmujące okres od lat 70. XX w. do roku 2016. Interesują ją zagadnienia obrazowania krajobrazu zurbanizowanego i architektury w obszarze fotograficznego dokumentu subiektywnego. A ponadto zagadnienia (artystyczne i techniczne) fotografii obiektów w ruchu. Od 2009 roku prowadzi zajęcia z technik fotografowania oraz fotografii na kierunku Wzornictwo na rodzimej uczelni.
Michał Łuczak – członek kolektywu Sputnik Photos, doktorant Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie (Czechy). Absolwent języka hiszpańskiego na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Dokumentuje zmiany zachodzące na Górnym Śląsku oraz na terenach byłego Związku Radzieckiego. Laureat stypendium Młoda Polska, dzięki któremu powstała książka Brutal, polska Fotograficzna Publikacja roku 2013. Współpracuje z pisarzami i reporterami, czego efektem są książki – Koło miejsca/Elementarz zrealizowana wraz z Krzysztofem Siwczykiem (Czytelnia Sztuki, 2016) oraz 11.41 przygotowana z Filipem Springerem (2016). Nagradzany i wyróżniany, m.in.: Magnum Expression Award (Nowy Jork), MioPhotoAward (Osaka, Japonia), PDN Photo Annual (Nowy Jork), Prix Levallois (Francja).
Krzysztof Szewczyk – ukończył fotografię w Instytucie Twórczej Fotografii w Opawie (Czechy), gdzie aktualnie przygotowuje pracę doktorską. Absolwent Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Pracuje jako asystent w Pracowni fotografii Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Fotograf niezależny, zajmuje się fotografią dokumentalną. Nagradzany w konkursach fotografii prasowej BZ WBK PRESS Foto Award, Newsweek Poland Photo Award. Uczestniczył w wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Interesuje go wielowymiarowy związek człowieka z krajobrazem.
Krzysztof Siwczyk. Mediany
Oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
Format: 20,5 × 14,5 cm
Liczba stron: 48
Cena: 25 zł
Przesyłka listem poleconym: 10 zł
Wydanie I: kwiecień 2018
ISBN: 978-83-65614-16-2
Książka dostępna jest w sprzedaży w Czytelni Sztuki – Muzeum w Gliwicach (Willa Caro).
Zamówienia prosimy kierować na adres: redakcja@muzeum.gliwice.pl.
Wydawca: Wydawnictwo a5, Krystyna Krynicka i Ryszard Krynicki
Wsparcie: Muzeum w Gliwicach
Partner wydawnictwa: Czytelnia Sztuki
(więcej…)
Michał Szlaga. POLSKA
Kurator: Krzysztof Miękus
Wernisaż: 19.04.2018 (czwartek), godz. 18.00 | Wystawa: 20.04–03.06.2018
Czytelnia Sztuki | ul. Dolnych Wałów 8a | Gliwice | Partner wystawy: Fundacja instytut Fotografii Fort
PON: nieczynne | WT: 9.00–15.00 | ŚR: 9.00–16.00 | CZW: 10.00–16.00 | PT: 10.00–16.00 | SOB: 11.00–17.00 | ND: 11.00–16.00
Wernisaż połączony z oprowadzaniem po wystawie przez fotografa Michała Szlagę. Zapraszamy! Wstęp wolny.
„Polska” jest efektem kilkunastu lat pracy Michała Szlagi. To tysiące zdjęć, które składają się na swoisty pamiętnik z podróży przez tytułową krainę – Polskę. „Michał Szlaga ogląda Polskę z perspektywy pociągu, z samochodu czy jako przechodzień – rzadko jest uczestnikiem zdarzeń, ale niemal zawsze potrafi podejść bardzo blisko tego, co go interesuje. Ta Polska jest słodko-gorzka: przaśna i kiczowata, ale zarazem autoironiczna lub pogrążona w refleksyjnej zadumie” – pisze kurator wystawy Krzysztof Miękus. Na pozór przypadkowe kadry układają się w spójny obraz kraju w trakcie przemiany. Na wystawie w Czytelni Sztuki zobaczymy około 300 zdjęć artysty.
Pierwsze powstały w 2004 roku, ostatnie w 2016. Niejako przy okazji, na marginesie zleceń dla prasy. To zdjęcia drogi. „Polska widziana z okien pociągu i samochodu wygląda kapitalnie. Siedzi się wygodnie jak na kanapie przed telewizorem, a przed oczami trwa seans. Tylko czasami zdarzają się nieplanowane postoje w miejscach, gdzie niekoniecznie chciałoby się zostać” – Michał Szlaga wyjaśnia w jednym z wywiadów dla „Gazety Wyborczej”. Artysta pokazuje Polskę bez retuszu. Jest w jego dokumencie miejsce i dla całujących się nastolatków, i dla bijących się dresiarzy. „Lubię obrazy, które są na granicy – jednocześnie przyjemne i niepokojące”.
Wszystkie prezentowane na wystawie zdjęcia zostały wykonane amatorskim, miniaturowym aparatem analogowym Olympus mju II, który mimo swojej prostoty, niskiej ceny i niewielkiej trwałości zyskał wśród fotografów status kultowego. Jest dyskretny, niepozorny, bardzo mały, a przede wszystkim zupełnie „niepoważny”, co sprawia, że fotografowi łatwo podejść z takim urządzeniem blisko ludzi. Szlaga w „Polsce” jest bez wątpienia trochę wścibskim podglądaczem, który przyłapuje swoich bohaterów w momentach, w których się tego najmniej spodziewają. Podpatruje i nas samych zachęca do obserwacji.
Wystawa zrealizowana we współpracy z Fundacją Instytut Fotografii Fort.
Michał Szlaga (1978) – absolwent oraz wykładowca ASP w Gdańsku. Zajmuje się fotografią i wideo. Dokumentuje polską rzeczywistość („Reality” / 2007; „Prostytutki” / 2010). Zasłynął projektem „Stocznia” zrealizowanym w latach 2000–2013, w ramach którego udokumentował ostatnie lata Stoczni Gdańskiej przed wyburzeniem. W 2016 roku prace z cyklu „Stocznia” trafiły do zbiorów paryskiego Centrum Pompidou. Od wielu lat współpracuje z prasą, publikował m.in. w takich tytułach, jak „Malemen”, „Przekrój”, „Newsweek Polska”, „Twój Styl” czy „Viva!”.
Wojciech Plewiński, reporter
Kurator: Wojciech Nowicki
Wernisaż: 26.01.2018 (piątek), godz. 18.00 | Wystawa: 27.01–24.03.2018
Czytelnia Sztuki | ul. Dolnych Wałów 8a | Gliwice
PON: nieczynne | WT: 9.00–15.00 | ŚR: 9.00–16.00 | CZW: 10.00–16.00 | PT: 10.00–16.00 | SOB: 11.00–17.00 | ND: 11.00–16.00
Otwarcie wystawy połączone ze spotkaniem z Wojciechem Plewińskim. Rozmowę poprowadzą kurator Wojciech Nowicki oraz Grzegorz Krawczyk – szef Czytelni Sztuki. Start: godz. 18.00, 26.01.2018, wstęp wolny.
Wojciech Plewiński, urodzony w Warszawie, rocznik 1928, z wykształcenia jest architektem. Studia ukończył w Krakowie, dwa lata po uzyskaniu dyplomu rozpoczął trwającą do końca jego kariery zawodowej współpracę z „Przekrojem”. Współpracował także z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Ziemią” czy „Polską”. Jednak część zdjęć prezentowanych na wystawie w Czytelni Sztuki powstała z prywatnej potrzeby. Wojciech Plewiński jest fotografem niezwykle wszechstronnym. Podczas swojej długiej kariery zasłynął jako portrecista, fotograf mody czy autor potężnej dokumentacji polskiego teatru. Jednak istotna część jego twórczości – dzieło reportażowe – częściowo umknęła szerszej publiczności. Obecna wystawa złożona zarówno z odbitek oryginalnych, jak i wykonanych współcześnie, stara się fotografa pokazać nieco inaczej niż dotąd: jako wybitnego dokumentalistę.
Na tle innych fotoreporterów tego okresu Wojciech Plewiński wyróżnia się ciepłym podejściem do swoich bohaterów. Opowiada w nich zazwyczaj małą historię, próżno tu szukać wielkich wydarzeń, politycznych masówek lat 50. czy 60., zdjęć ze zjazdów partyjnych czy strajków. Plewiński fotografuje twarze, sylwetki, obejścia i mieszkania, także własne życie. Po latach na plan pierwszy wysuwają się cykle zdjęć, które nie mogły się niegdyś ukazać, często były cenzurowane, pokazywały bowiem Polskę bez makijażu.
Wystawę otwierają mniej znane fotografie, świadectwo rodzenia się własnego spojrzenia na otaczający świat, zamykają zaś zdjęcia ostatnio wykonane, kolorowe notatki bez przeznaczenia. Pomiędzy nimi cała praca Wojciecha Plewińskiego, od początku lat 50. ubiegłego wieku do dziś, świadectwo żarliwego oglądania i zapisywania świata, z wiarą, że zapis może ten świat utrwalić. Cyfrowe archiwum fotografii Wojciecha Plewińskiego, opracowane przez Fundację Sztuk Wizualnych, dostępne jest na stronie: www.wojciechplewinski.com.
WYDARZENIE TOWARZYSZĄCE
24 lutego 2018 │ godz. 11.00–15.00
Warsztaty o tym, jak pracować z fotografią i tekstem, jak edytować własne materiały fotograficzne. Nawiązując do fotografii Wojciecha Plewińskiego, Michał Łuczak i Filip Springer wrócą do dawnych prasowych praktyk współpracy fotografa i reportera. Wraz z uczestnikami warsztatów sprawdzą, które z tych praktyk, mimo kryzysu prasy drukowanej, są dalej wartościowe i można je wykorzystać dziś, publikując swoje fotografie, na przykład, w internecie. Warsztaty skierowane do osób zainteresowanych dokumentem.
Liczba uczestników: 10–15 osób │ Koszt udziału: 100 zł/os. │ Zapisy: tel. 783 560 006
August Sander. Portrety 1910–1954
Kurator: Gabriele Conrath-Scholl | Współpraca: Jule Schaffer | Die Photographische Sammlung/SK Stiftung Kultur – August Sander Archiv, Köln
Wernisaż: 27.10.2017 (piątek), godz. 18.00 | Wystawa: 28.10–17.12.2017
UWAGA! Przedłużamy wystawę do 28.12.2017.
Czytelnia Sztuki | Gliwice | ul. Dolnych Wałów 8a
PON: nieczynne / WT: 9.00–15.00 / ŚR: 9.00–16.00 / CZW: 10.00–16.00 / PT: 10.00–16.00 / SOB: 11.00–17.00 / ND: 11.00–16.00
W dniach 23–26.12.2017 oraz 29.12.2017–01.01.2018 Czytelnia Sztuki będzie nieczynna. Za utrudnienia przepraszamy.
Godzina dla dziennikarzy i możliwość rozmowy z kuratorką: piątek, 27.10.2017, godz. 17.00–18.00
Stworzony przez Augusta Sandera (1876–1964) portret zbiorowy społeczeństwa niemieckiego należy do najwybitniejszych osiągnięć fotografii XX wieku. Sander fotografował przedstawicieli różnych warstw społecznych i zawodów – w typowych strojach, z charakterystycznymi atrybutami. Robotników, rzemieślników, artystów czy polityków przedstawiał w identyczny sposób: w ich codziennym otoczeniu, w miejscu pracy, czasem na neutralnym tle. Część fotografii wykonał podczas przypadkowych spotkań, na ulicy czy wiejskiej drodze. Interesowało go to, co indywidualne, ale i typowe. To, co ludzi różni, ale i to, co określa ich jako grupę.
Portrety podpisywał krótko: sprzątaczka, cukiernik, filozof, malarz, żołnierz, sekretarka, pomocnik murarza… Chciał w ten sposób podkreślić uniwersalną stronę zdjęć. Sześćdziesiąt z nich opublikował w książce „Oblicze czasu” (Antlitz der Zeit), wydanej w 1929 roku. Miały ukazać prawdę o ludziach jego epoki – to, jak wyglądali, czym się zajmowali, jak żyli. I złożyć się na życiowy cykl zdjęć „Ludzie XX wieku” (Menschen des 20. Jahrhunderts). Koncepcja tego przedsięwzięcia zakładała podział zdjęć na 7 grup: „Rolnik”, „Rzemieślnik”, „Kobieta”, „Grupy społeczne i zawody”, „Artyści”, „Duże miasto” oraz „Ostatni ludzie”. Sander przyporządkował im 45 teczek, a całość miała obejmować około 500–600 fotografii. Większą część przedsięwzięcia fotograf zrealizował w ciągu ponad pięćdziesięcioletniej działalności artystycznej.
Po dojściu do władzy partii nazistowskiej w 1933 roku książkę „Oblicze czasu” wycofano z rynku, a klisze zniszczono. Powodu oficjalnie nie podano, lecz na trop naprowadzają same zdjęcia. Nie wszyscy modele Sandera pozostali anonimowi. Był wśród nich Otto Dix, malarz, którego twórczość w latach 30. była szykanowana przez władzę, czy Alois Lindner, Erich Mühsam i Guido Kopp – niemieccy działacze polityczni i anarchiści, których również nie minęły represje ze strony NSDAP.
Fotograf, choć zmuszony do zajęcia się tematyką neutralną – fotografią architektury i krajobrazu – nie zaprzestał jednak pracy nad swoich dziełem.
Ponad 100 fotografii prezentowanych w Czytelni Sztuki należy do najważniejszych zdjęć portretowych Sandera. Oryginalne negatywy ze zbiorów Die Photographische Sammlung/SK Stiftung Kultur – August Sander Archiv w Kolonii – partnera wystawy, posłużyły w latach 90. do wykonania odbitek i zrekonstruowania cyklu „Ludzie XX wieku”. Oprócz nich na gliwickiej wystawie znalazły się także powiększenia dotąd nieprezentowane, jak portrety synów premiera, bliźniaków Constantina i Wilhelma Bodenów, z 1936 roku. W zasobach Die Photographische Sammlung/SK Stiftung Kultur – August Sander Archiv w Kolonii znajduje się blisko 1800 negatywów Sandera. Duża część dorobku artysty (25 000–30 000 negatywów) została zniszczona podczas pożaru piwnicy jego kolońskiego mieszkania w 1946 roku.
Fotografie Augusta Sandera przedstawiają przekrój społeczeństwa niemieckiego w pierwszych dekadach XX wieku. Tworzą analityczny, ujednolicony formalnie obraz pewnej epoki. Zachęcają do refleksji nad zależnościami sztuki od polityki oraz jej alternatywnymi drogami rozwoju.
Organizator: Czytelnia Sztuki / Muzeum w Gliwicach
Partner: Die Photographische Sammlung/SK Stiftung Kultur – August Sander Archiv, Köln
Wystawie towarzyszą spotkania oraz projekcje filmów o Auguście Sanderze, realizowane we współpracy z Domem Norymberskim w Krakowie oraz Domem Współpracy Polsko-Niemieckiej (szczegóły wkrótce).
Projekt dofinansowany przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej.
WYKŁADY – FILMY – WARSZTATY
7 listopada–15 grudnia (środy i czwartki), godz. 9.00, 10.30, 12.00
Człowiek i jego rola. Portrety socjologiczne Augusta Sandera i Zofii Rydet
Zajęcia dla grup przedszkolnych (+ 5 lat) i szkolnych na wszystkich poziomach edukacyjnych. Koszt udziału – 1 zł od grupy. Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc prosimy o zapisy pod numerem telefonu 783 560 006.
16 listopada, czwartek, godz. 12.00
Pokaz filmów w reżyserii Reinera Holzemera
August Sander. Ludzie XX wieku, dokument, 45 min (2002)
August Sander. Podróż na Sardynię, dokument, 26 min (2011)
Wstęp wolny, ze względu na ograniczoną liczbę miejsc prosimy o zapisy pod numerem telefonu 783 560 006.
Filmy opowiadają o życiu i dorobku fotograficznym Augusta Sandera (1876–1964). Pierwszy prezentuje jego największy cykl zdjęć Ludzie XX wieku, czyli zrealizowany w latach 1892–1954 portret zbiorowy społeczeństwa niemieckiego. Drugi został zainspirowany podróżą Augusta Sandera na Sardynię w 1927 r. Fotograf odbył ją w duecie z pisarzem Ludwigiem Matharem. Podczas podróży powstało kilkaset zdjęć, także kolorowych, które jednak nigdy nie doczekały się publikacji w planowanej przez nich książce. Przedstawione w filmie ukazują lokalny krajobraz, architekturę i mieszkańców wyspy, nim stała się ona celem wyjazdów turystycznych. Twórczość filmowa Reinera Holzemera prezentowana była m.in. na PHotoESPAÑA w Madrycie czy w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.
17 listopada, piątek, godz. 18.00
Oblicze czasu Augusta Sandera na tle historii fotografii
Wykład: Lech Lechowicz
Wstęp wolny
Kultowa książka Augusta Sandera Oblicze czasu wydana w 1929 r. miała ukazywać prawdę o ludziach jego epoki – to, jak wyglądali, czym się zajmowali, jak żyli. Po dojściu do władzy partii nazistowskiej w 1933 r. książkę wycofano z rynku, a klisze drukarskie zniszczono. Lech Lechowicz, historyk fotografii, wieloletni kustosz w Muzeum Sztuki w Łodzi oraz wykładowca łódzkiej Filmówki, omówi cykl zdjęć Sandera na tle nurtów światowej fotografii pierwszych dekad XX w., zwłaszcza tych, które dojrzewały w ojczyźnie fotografa, a także po sąsiedzku – w Polsce.
25 listopada, sobota, godz. 11.00–12.30
Ludzie XXI wieku – warsztaty fotografii portretowej
Prowadzenie warsztatów: Sebastian Michałuszek
Wiek uczestników: + 16 lat
Liczba uczestników: 15–20 osób
Koszt udziału – 1 zł od osoby. Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc prosimy o zapisy pod numerem telefonu 783 560 006.
Jak w fotografii zaznaczają się różne sposoby życia, a jak to, co nas łączy i określa jako grupę? W jaki sposób powierzchowność mówi o tym, kim jesteśmy? Dyskusja o wpływie Augusta Sandera na portret fotograficzny oraz realizacja pod okiem prowadzącego serii portretów, symbolicznie i estetycznie nawiązujących do twórczości Sandera. Podczas warsztatów zostanie wykorzystany profesjonalny sprzęt fotograficzny, m.in. aparat, tło, oświetlenie. Uczestnicy nie muszą przynosić własnych aparatów. Warsztat prowadzony jest przez Sebastiana Michałuszka, gliwickiego fotografa i animatora kultury obrazu fotograficznego.
30 listopada, czwartek, 18.00
Pokaz filmów w reżyserii Reinera Holzemera
August Sander. Ludzie XX wieku, dokument, 45 min (2002)
August Sander. Podróż na Sardynię, dokument, 26 min (2011)
Wstęp wolny
Filmy opowiadają o życiu i dorobku fotograficznym Augusta Sandera (1876–1964). Pierwszy prezentuje jego największy cykl zdjęć Ludzie XX wieku, czyli zrealizowany w latach 1892–1954 portret zbiorowy społeczeństwa niemieckiego. Drugi został zainspirowany podróżą Augusta Sandera na Sardynię w 1927 r. Fotograf odbył ją w duecie z pisarzem Ludwigiem Matharem. Podczas podróży powstało kilkaset zdjęć, także kolorowych, które jednak nigdy nie doczekały się publikacji w planowanej przez nich książce. Przedstawione w filmie ukazują lokalny krajobraz, architekturę i mieszkańców wyspy, nim stała się ona celem wyjazdów turystycznych. Twórczość filmowa Reinera Holzemera prezentowana była m.in. na PHotoESPAÑA w Madrycie czy w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku.
8 grudnia, piątek, godz. 18.00
Projekt Augusta Sandera a ówczesna fotografia etnograficzna i współczesna antropologia wizualna
Wykład: dr hab. Grażyna Kubica-Heller
Wstęp wolny
August Sander tworzył portrety przedstawicieli różnych warstw społecznych i zawodów – w typowych strojach, z charakterystycznymi atrybutami. Fotografiom nadawał rys obiektywizmu. Co utrwalone na zdjęciach ubiory, fryzury, gesty mówią o człowieku, o jego statusie ekonomicznym i sytuacji życiowej? Co o stereotypach? Dr hab. Grażyna Kubica-Heller, socjolożka, wykładowczyni UJ w Krakowie, zajmująca się także literaturą faktu, fotografią i filmem dokumentalnym, omówi związki fotografii Augusta Sandera z etnografią przełomu XIX i XX wieku oraz ze współczesną antropologią.
15 grudnia, piątek, godz. 18.00
Kiedy słyszę słowo „kultura”, odbezpieczam mój browning. Mocne polityczności wobec kultury w Niemczech u schyłku Republiki Weimarskiej
Wykład: dr Sebastian Rosenbaum
Wstęp wolny
Okres Republiki Weimarskiej, choć pełen napięć społecznych, był w historii Niemiec czasem błyskawicznego rozwoju. Berlin, ze swoim przemysłem filmowym, realizacjami architektonicznymi, agencjami prasowymi i fotograficznymi, stał się światową metropolią – mógł rywalizować z Nowym Jorkiem, Paryżem, Londynem. Wykonane przez Augusta Sandera fotografie przedstawiają nie tylko utrwalony porządek społeczny, ale także zmiany zachodzące w społeczeństwie niemieckim tamtego okresu. Dr Sebastian Rosenbaum, historyk, badacz historii stosunków polsko-niemieckich, zawodowo związany z IPN, omówi klimat polityczny w Niemczech w latach 20. i 30. XX w., ze szczególnym uwzględnieniem jego wpływu na kulturę.
Katarzyna Mirczak. Zwykłe rzeczy
Kurator: Wojciech Nowicki | Wernisaż: 21.09.2017 (czwartek), g. 18.00 | Wystawa: 22.09–20.10.2017
Czytelnia Sztuki | Gliwice | ul. Dolnych Wałów 8 a
Wystawa przeznaczona dla widzów dorosłych
Na zdjęciach Katarzyny Mirczak z cykli Znaki specjalne i Narzędzia zbrodni dominuje pojedynczy przedmiot, puste tło, biel papieru ukrytego za szybą, na nim preparat wydłubany z kontekstu i jakby zawieszony w bezczasie. Przedmioty są tu same dla siebie, same dla patrzącego, jak pojedyncze osobniki w entomologicznym zbiorze, dopiero kiedy na całość spojrzeć, na wszystkie ramy czy gabloty, widać na co się składają: na wycinkowy, ale jednolity obraz pewnego świata. Zdjęcia Mirczak można by nawet wziąć za zdjęcia produktów wykonane dla celów reklamowych, packshoty, najniższą formę istnienia w fotograficznym świecie, przedstawiające szynki za zadziwiająco niską cenę, koszyki owoców kiwi z nieodmiennie jednym owocem przekrojonym, złociste opakowania masła. Wszystkie te rzeczy przedstawione na zdjęciach mają się wydawać do życia niezbędne, połączone z ludzkim życiem nierozerwalną nicią; na białym tle zyskują rys oczywistości i wielką moc przekonywania. Poprzez zdjęcia stają się nareszcie, doskonale oczywiści, wyniesieni na ołtarz uwagi. Podobnie przedmioty na zdjęciach Mirczak: nagie i połyskliwe, najoczywistsze i nieprzeniknione jednocześnie.
Trzeba je dopowiedzieć: zużyta skakanka, obiekt po Kantorowsku biedny, o rączkach drewnianych, pomalowanych niegdyś białą farbą gruntową i ciemnozielonym lakierem, zwinięta jakby była nowa i nadal wabiła dziecięcy wzrok na sklepowej wystawie, jest jednym z nieprawdopodobnych, lecz zwyczajnych narzędzi zbrodni (z cyklu Narzędzia zbrodni): przedmiotów aż nazbyt zwykłych i niezauważalnych, by mogły posłużyć śmierci, gwałtowi, samobójstwu. Ona i pozostałe przedmioty wywołują to samo pytanie: do czego mogły się przyczynić łożyska kulkowe, albo pięć plastikowych kulek w naiwnie ostrych kolorach, trzy całe i dwie pęknięte, nanizane na cienki sznureczek? Łatwiej wyobrazić sobie krzywdę wyrządzoną czekanem, nawet tak idiotycznie strojnym, jak go ukazuje Mirczak na jednej z fotografii, z pękiem różnokolorowych wstążek. Znaki specjalne to królestwo biednego rysunku, gryzmołu, i dopiero kiedy doczytać się, że jego nośnikiem jest ludzka skóra wycięta i zanurzona w formalinie, budzi się myśl jak ostrzeżenie: trzeba być ostrożniejszym wobec świata.
Znaki specjalne i Narzędzia zbrodni łączy nie tylko sposób obrazowania, oszczędność przedstawienia. Najistotniejsze jest ukryte głębiej i dlatego tak silnie działa: to porzucenie centralnego punktu, człowieka i jego śmierci, dla fragmentu, dla skóry zanurzonej w słoju i delikatnie podbitej tłuszczem, dla błahych przyległości ludzkiego istnienia, kawałka szmaty, przedmiotu błahego, który uważnemu obserwatorowi okazuje się w swojej złowieszczej pełni. Mirczak skutecznie zachęca do uważnej lektury świata, odnajdowania dramatu, skażenia wszędzie; bo gdzie jest człowiek, jest i skażenie.
Wojciech Nowicki
Katarzyna Mirczak (1980), absolwentka Instytutu Archeologii UJ. W swojej pracy artystycznej wykorzystuje obiekty odnalezione w archiwach instytucji naukowych i medycznych, eksplorując zagadnienia związane z przemocą i śmiercią i wprowadzając elementy obcego języka wizualnego w pole sztuki współczesnej. Jej prace są często wystawiane w najistotniejszych dla sztuki i fotografii miejscach, jak choćby w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Kunsthalle w Bratysławie, podczas festiwalu Rencontres d’Arles, podczas Paris Photo i AIPAD Photography Show w Nowym Jorku. Reprezentowana przez Eric Franck Fine Art, Londyn. Więcej: www.katarzynamirczak.com.
Przy okazji ekspozycji prac autorstwa Katarzyny Mirczak pod tytułem Zwykłe rzeczy, chcemy zwrócić uwagę na pewne tendencje, jakie napotkać można w sztuce współczesnej, charakteryzujące się fascynacją śmiercią, kalectwem, cierpieniem, odrzuceniem tego, co piękne i wzniosłe, gdyż utożsamiane z kiczem. Chcemy zapytać o dobro, piękno i prawdę, o ich obecność bądź permanentną nieobecność w obszarze sztuki współczesnej.
22.09.2017 (piątek) godz. 17.00: Zwykłe rzeczy, dobre rzeczy? – dyskusja o emancypacji działań artystycznych względem oceny etycznej. Zapraszamy do rozmowy, którą otwiera tekst Ewy Chudyby pod tytułem Na ratunek skakance – pobierz plik .pdf
Komentarze uczestników dyskusji:
Dr hab. Beata Pituła, Dr Barbara Grzyb, Kolegium Nauk Społecznych i Filologii Obcych Politechnika Śląska – pobierz plik .pdf
Dr hab. Grażyna Osika, Katedra Stosowanych Nauk Społecznych Politechnika Śląska w Gliwicach – pobierz plik .pdf
Karolina Staszak, Redaktor naczelna Miesięcznika Arteon – pobierz plik .pdf
Dr Anna Waligóra-Huk, Kolegium Nauk Społecznych i Filologii Obcych Politechniki Śląskiej w Gliwicach – pobierz plik .pdf
Dr hab. Mariusz Wojewoda, Uniwersytet Śląski w Katowicach Instytut Filozofii – pobierz plik .pdf
Debata odbywa się pod patronatem Magazynu o sztuce Arteon
Nicholas Vaughan – „Wojna nerwów”
Prezentowane w Czytelni Sztuki prace Nicholasa Vaughana powstały w ramach programu rezydencyjnego realizowanego na Śląsku przez bytomską Kronikę. Rezydencja artystyczna, rozumiana zwykle jako podróż sprzyjająca kontaktowi z inną kulturą, w przypadku Nicholasa Vaughana była czymś więcej: powrotem do kultury własnej. Artysta odwiedził kraj pochodzenia swojego dziadka, który w czasie wojny wyjechał do Wielkiej Brytanii. Wykonał też zwrot w stronę historii fotografii polskiej, znajdując w niej wyobrażenie powojennego systemu, który sprawił, że jego rodzina pozostała na emigracji. Powstały: rysunki, fotografie, obiekty rzeźbiarskie.
W swoich pracach Vaughan eksploruje wizualne przejawy codzienności doby PRL. Szuka ich w zbiorze pamiątek rodzinnych, w którym zachował się klaser z zapałczanymi etykietami z lat 1945–1960. Sięga po fotografie Zofii Rydet z zasobów Muzeum w Gliwicach oraz Fundacji im. Zofii Rydet. Jej zdjęcia z „Zapisu socjologicznego” oraz zastosowana przez fotografkę technika fotokolażu stają się impulsem do stworzenia rysunków. Artysta wycina z fotografii wizerunki przedstawicieli różnych branż – pracowników sklepów, zakładów rzemieślniczych, biur, redakcji, kancelarii – i umieszcza je obok siebie. Kolaże odsłaniają wielość zawodowych umiejętności, stają w poprzek unifikującej wizji „robotnika”, powszechnej w dobie PRL. Barwy i czarny kontur rysunków wydobywają postacie, które na fotografiach Rydet wtapiają się w otocznie.
Prezentowane na wystawie obrazy nawarstwiają się, a media przenikają. To, co fikcyjne, mogłoby być prawdziwe. Artysta toczy grę z wyobraźnią.
Nicholas Vaughan (1977) – brytyjski artysta z polskimi korzeniami. Absolwent Wolverhampton University i Chelsea College of Art and Design. W swojej twórczości eksploruje obszar wspomnień i społecznych wyobrażeń na temat PRL. Jego prace były wystawiane m.in. w The Corner House Gallery w Manchesterze, Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie oraz w londyńskiej The Hundred Years Gallery. Nominowany m.in. do Clapham Art Prize (2012) i Derwent Drawing Prize (2013). Więcej: www.nickvaughan.org.
Kronika od 2006 roku prowadzi program rezydencyjny w Bytomiu. Rezydenci na różne sposoby uczestniczą w życiu instytucji: realizując nowe projekty artystyczne, organizując wykłady, warsztaty, poddając pod dyskusję dotychczasowe strategie jej działania, publikując teksty, emitując audycje radiowe itp. Celem programu jest włączenie rezydentów w stale przebiegający proces poszukiwania nowego modelu funkcjonowania dla Kroniki, jak również zaznajomienie gości z zewnątrz ze specyfiką regionu śląskiego, niegdyś jednego z kluczowych ogniw komunistycznej gospodarki, dziś miejsca dotkniętego traumą ekonomicznych i społecznych transformacji. W ramach programu Kronika współpracuje z innymi instytucjami kultury, w tym z Czytelnią Sztuki.
Program wydarzeń towarzyszących
Kolaż 3D inspirowany fotografiami Zofii Rydet – warsztaty
Czy zdjęcie można zamienić w kompozycję rzeźbiarską? Podczas warsztatu plastycznego z Nicholasem Vaughanem uczestnicy poznają tajniki łączenia różnych mediów – fotografii, rysunków, drobnych obiektów. Przestrzenna struktura kolażu 3D pozwoli ożywić płaski obraz i uwypuklić jego najważniejsze elementy. Może będzie to ubiór sfotografowanej osoby, a może przedmiot znajdujący się w jej otoczeniu? Podczas zajęć wykorzystane zostaną fotografie Zofii Rydet z cyklu „Zapis socjologiczny”, pochodzące z archiwum cyfrowego Fundacji im. Zofii Rydet (www.zofiarydet.com). Cykl tworzą wizerunki mieszkańców wsi i miast, powstałe w różnych rejonach Polski, w latach 1978–1990.
Network event
Jeszcze książka nie zginęła!
Znamy laureatów 12. edycji Nagrody Literackiej GDYNIA
Krzysztof Siwczyk, Michał Sobol, Salcia Hałas i tłumacz Ryszard Engelking zostali laureatami tegorocznej – dwunastej – edycji Nagrody Literackiej GDYNIA. Laureatów ogłoszono w sobotę podczas uroczystej gali w Muzeum Emigracji w Gdyni.
Decyzją Kapituły Nagroda Literacka GDYNIA 2017 trafiła w ręce czworga spośród dwudziestu nominowanych. W kategorii eseistyka otrzymał ją Krzysztof Siwczyk za esej „Koło miejsca/Elementarz” (Muzeum w Gliwicach). W kategorii poezja uhonorowano Michała Sobola za tom poetycki „Schrony” (Wydawnictwo Nisza, Warszawa). W kategorii proza Nagrodę wręczono Salci Hałas za powieść „Pieczeń dla Amfy” (Wydawnictwo MUZA S.A., Warszawa). W kategorii przekład na język polski Nagroda przypadła Ryszardowi Engelkingowi za nowe tłumaczenie „Szkoły uczuć” Gustave’a Flauberta (Wydawnictwo Sic!, Warszawa).
Książka „Koło miejsca/Elementarz” Krzysztofa Siwczyka i Michała Łuczaka zainspirowana i wydana przez Czytelnię Sztuki – Muzeum w Gliwicach nominowana do prestiżowej Nagrody Literackiej GDYNIA w kategorii esej.
Kapituła 12. edycji Nagrody Literackiej GDYNIA wyłoniła nominowanych w czterech kategoriach: eseistyka, poezja, proza, przekład na język polski. Nominacje zostały ogłoszone 18 maja 2017 roku, podczas pierwszego dnia Warszawskich Targów Książki.
Kapitule Nagrody Literackiej GDYNIA przewodniczył prof. Agata Bielik-Robson. Do konkursu zgłoszono 434 tytuły wpisujące się w poszczególne kategorie: eseistyka – 81, poezja – 182, proza – 111, przekład – 60. Spośród nadesłanych zgłoszeń członkowie Kapituły wybrali 20 najlepszych książek wydanych w 2016 roku, po pięć w każdej z kategorii.
Książek nadesłanych było jak zwykle mnóstwo, ale po kilkukrotnych naradach udało nam się w końcu wybrać nominowaną dwudziestkę – komentuje przewodnicząca Kapituły prof. Agata Bielik-Robson. W kategorii eseju zdecydowaliśmy się – jak zwykle zresztą – na szeroki wybór różnych gatunków: od eseju akademickiego (Muskała, Kotliński), przez filozoficzny (Musiał) po literacki (Siwczyk, Łubieński). Tu, jak co roku, selekcja okazuje się trudnym zadaniem, bo dobrych książek jest bardzo wiele: polszczyzna eseistyczna staje się coraz lepsza, coraz bardziej pewna siebie językowo.
Nagroda Literacka GDYNIA, dzięki swojej niespotykanej dotąd formule równorzędnego wyróżniania poetów, prozaików, eseistów oraz tłumaczy, szybko stała się ważnym i unikalnym wydarzeniem w polskim środowisku literackim. Pośród tak popularnych i nagradzanych autorów jak Wiesław MYŚLIWSKI czy Andrzej STASIUK, w gronie nominowanych oraz laureatów GDYNI regularnie i licznie pojawiają się także przedstawiciele młodego pokolenia (m.in. Justyna BARGIELSKA, Michał WITKOWSKI) czy też pisarze bardzo niszowi – prof. Marian PANKOWSKI czy Eugeniusz TKACZYSZYN-DYCKI (dwukrotnie nagrodzony w Gdyni). Niezwykle istotnym werdyktem wydaje się być również laur za przekład.
W ostatnich latach opublikowaliśmy w naszej muzealnej oficynie wiele znakomitych książek, docenionych przez czytelników i krytyków. Jednak z książką „Koło miejsca” Krzysztofa Siwczyka, z fotografiami Michała Łuczaka, jestem związany szczególnie blisko – od momentu kiedy zaistniała jako oryginalny koncept wydawniczy, nim jeszcze pomyśleli o niej sami autorzy. Dla mnie jako wydawcy jest czymś absolutnie fascynującym gdy ideom mogę nadać wymiar materialny, gdy uda mi się nimi zainspirować kogoś utalentowanego, wcielić w życie w postaci książek, które na dodatek, tak jak esej Krzyśka Siwczyka, spotykają się z uznaniem i życzliwym przyjęciem. Cóż mogę powiedzieć po dzisiejszej nominacji? Jeszcze książka nie zginęła! – powiedział Grzegorz Krawczyk, szef Czytelni Sztuki, dyrektor Muzeum w Gliwicach.
Nagroda Literacka GDYNIA została powołana do życia w 2006 roku przez Prezydenta Gdyni Wojciecha SZCZURKA, w celu uhonorowania wyjątkowych osiągnięć żyjących, polskich twórców. Jest przyznawana rokrocznie autorom najlepszych książek wydanych w minionym roku. NLG jest rozbudowaną inicjatywą miasta, skierowaną zarówno do polskich pisarzy, jak i odbiorców współczesnej literatury. NLG nieustannie ewoluuje i poszerza zakres swojej działalności. Pod szyldem GDYNI przyznawane są nie tylko laury, ale też organizowane liczne proczytelnicze, społeczne przedsięwzięcia.
Doskonale zdaję sobie sprawę z wagi Nagrody Literackiej Gdynia i nominowanych do tej nagrody książek. Obserwowałem wskazania kapituły przez lata istnienia Nagrody Literackiej Gdynia. Niektóre książki nominowane i finalnie nagradzane komentowałem, mając dla nich najczęściej podziw. Sporo z tych książek silnie formułowało i częstokroć odkształcało moje estetyczne przyzwyczajenia. To jedyna nagroda w Polsce, która wyraźnie dba o możliwie szeroki i wielokątny opis współczesnej literatury, chociażby poprzez wyraźne podziały gatunkowe, w których swoje miejsce ma i poezji i proza, esej i przekład. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że jakaś moja książka mogłaby znaleźć się w gronie tych wyróżnionych nominacją. Tym bardziej cieszy mnie dostrzeżenie przez kapitułę eseju ”Koło miejsca” – książki bardzo skromnej i prywatnej, wywiedzionej z pracy pamięci i tejże pamięci miejsca i miasta poświęconej. Chociaż czy w przypadku eseju można mówić o jednym, dominującym temacie? Chyba raczej nie. Esej ma to do siebie, że próbuje mierzyć się przede wszystkim z granicami tego, co arbitralne i ogólne, bada najróżniejsze zakamarki autorskiej jaźni, jest wielojęzyczną próbą nazywania tego, co nazwaniu się opiera. Wśród członków kapituły Nagrody Literackiej Gdynia są mistrzowie eseistyki, poezji, prozy i przekładu zdający sobie doskonale sprawę ze złożoności i niepochwytności tego pierwszego gatunku. Móc być przez nich przeczytanym to dla mnie po prostu zaszczyt. W Gliwicach znalazłem świetnego wydawcę, który uniósł i zainspirował książkę, na którą składa się i esej i kapitalne zdjęcia Michała Łuczaka z cyklu ”Elementarz”. Jak sądzę książka wygląda po prostu dobrze. Kto wie, może to najważniejsza rzecz, jaką w życiu napisałem? O tym przekonam się najpewniej kiedy to życie będzie chylić się ku końcowi, a póki co po prostu jestem zaskoczony i szczęśliwy – powiedział Krzysztof Siwczyk.
Koło Miejsca/Elementarz do kupienia online na czytelniasztuki.openform.pl
Rozmowa Grzegorza Krawczyka z Krzysztofem Siwczykiem | Prestiż | magazyn gliwicki | październik nr 08/2017
Łukasz Trzciński. „Historia toczy się nadal”
Kobieta z kasty nietykalnych grzeje się w cieple płonącej gazety, Kalkuta, Indie, godz. 00.01, 1 stycznia 2000 © Łukasz Trzciński
Zapraszamy na otwarcie wystawy fotografii Łukasza Trzcińskiego – „Historia toczy się nadal”, w piątek, 10 lutego, o godzinie 17.00. Wernisaż połączony z rozmową z artystą.
Tytuł wystawy został zapożyczony z artykułu prasowego, któremu przed laty towarzyszyło zdjęcie Łukasza Trzcińskiego, wówczas fotografa współpracującego z takimi tytułami, jak „Tygodnik Powszechny” czy „Rzeczpospolita”. Autor, w myśl zasady, że niezależnie od ceny należało dostać się do miejsc wartych uwiecznienia, z nadzieją, że wykonane tam zdjęcia zmienią świat na lepszy, fotografował w Indiach, Iraku, Palestynie, Afganistanie czy Pakistanie. Z uwagą przyglądał się polskiej rzeczywistości czasu transformacji. Jego zdjęcia jednak nic nie zmieniły.
Historia toczy się nadal to wystawa o zmianie, jaka zaszła na naszych oczach, gdy fotografowie przestali wierzyć, że są do czegokolwiek potrzebni, odeszli z zawodu albo misję zamienili na czyste rzemiosło. Inni weszli w świat sztuki. Dzięki tej przemianie Łukasz Trzciński po latach od zarzucenia zawodu reportażysty wraca do swoich starych zdjęć, by przyjrzeć im się na chłodno, z innej perspektywy. Porównuje to, co sam w nich dzisiaj dostrzegł z kontekstem, w który te same zdjęcia zostały niegdyś wtłoczone. Użytek prasowy jest bowiem bardzo specyficzny: nawet przy najlepszych chęciach fotografie pełnią rolę służebną wobec tekstu. Niedoskonałości, słaby druk i kontekst towarzyszącego tekstu są otwarcie eksponowane – zachęcają do rozważań nad fotografią prasową i fotografią w ogóle. Tytuł zaś kieruje widza na jeszcze inne tereny: mimo wysiłków autora (i licznych innych fotografów), mimo niegdysiejszego przekonania o mocy używanego medium, mimo codziennego świadczenia o nędzy i konfliktach historia toczy się nadal.
Kurator: Wojciech Nowicki
Łukasz Trzciński (1975). W miarę wieloletniej pracy z zaangażowanym dokumentem odrzucił własną praktykę fotograficzną na rzecz analitycznej pracy z medium, które staje się punktem wyjścia do refleksji na temat przemian politycznych, ekonomicznych, kulturowych. Istotnym obszarem jego działań jest gra z pozycją autorstwa, włączanie cudzych strategii pracy z obrazem, w tym percepcji odbiorcy, jako elementu własnej praktyki artystycznej. Obraz staje się dla Trzcińskiego uniwersalnym terytorium badawczym, kulturowo-społecznym uwikłaniem stereotypizacji wyobrażenia, jak i uwarunkowań postrzegania. Ostatnio szczególną uwagę poświęca sposobom zarządzania pamięcią poprzez obraz i pracy z pamięcią sztuki.
Wernisaż: 10.02.2017 (piątek), g. 17.00 | Wystawa: 11.02–19.03.2017 | Czytelnia Sztuki | Gliwice | ul. Dolnych Wałów 8a
Ewelina Lasota (Czytelnia Sztuki): Zacznijmy od gestu, jakim jest zwrot w stronę archiwum własnych fotografii, sprzed dwudziestu lat, czasami starszych. Co widać z takiego dystansu?
Łukasz Trzciński: Kluczowy, bo niesamowicie otwierający, był dla mnie czas współpracy z „Tygodnikiem Powszechnym”, z którego głównie pochodzą fotografie prezentowane na wystawie w Czytelni Sztuki. „Tygodnik” skupiał środowisko, które szukało w podobnej przestrzeni, tyle że posługując się słowem. Trudno było tę redakcję na Wiślnej ominąć. Redaktorzy odnajdywali niezwykłe połączenia między obrazem a tekstem, co było genialne. W tym czasie przez fotografię mapowałem świat i samego siebie, z każdą pracą idąc dalej. Dzieje się tak nadal, choć dziś posługuję się zupełnie innymi narzędziami. Coraz bardziej jednak doceniam rolę, jaką odegrał tamten początkowy dla mnie etap. Kopię więc w publikacjach prasowych z czasów, kiedy prasa jeszcze czegoś chciała i nie była zdeterminowana wyłącznie kontekstem komercyjnym.
W jaki sposób współpraca z redakcją prasową wpływała na warsztat fotografa?
Współpraca z „Tygodnikiem” była szczególna przez fakt „nieprasowości” tej gazety. Publicyści szukali obrazów możliwie otwartych, niedopowiedzianych, sami nadawali im kolejne znaczenia. Z perspektywy mogę to przyrównać do współpracy kuratorskiej. Kurator, czyli de facto sekretarz redakcji stwarzał warunki, a artysta, w tym wypadku fotograf, nic nie musiał. Redaktor-kurator używał efektów tej współpracy na własnych warunkach – był to dokładnie taki sam mechanizm jak w przestrzeni sztuki. Bo choć to gazeta była medium, tamto działanie mógłbym przyrównać do aktywności dojrzałej instytucji kultury czy galerii sztuki, która posługuje się wypowiedziami twórców tak, by samej zadawać pytania czy zabierać zdanie. Przeskakując do powstałej mniej więcej dekadę później przełomowej pracy Darka Foksa i Zbigniewa Libery – „Co robi łączniczka”, czyli książki jako wystawy, myślę, że powinniśmy tamtemu działaniu, tamtej postawie nadać kuratorską klamrę: gazeta jako wystawa! Wtedy to się po prostu działo.
W świecie mediów takie podejście nie jest czymś oczywistym.
Wydaje mi się, że w znacznym stopniu tę otwartość determinował, jakby się to dzisiaj określiło, background redakcji. Ci ludzie, na czele z Piotrem Mucharskim, ówczesnym sekretarzem redakcji, nie byli pozamykani w swoich „mediach”, nie reprezentowali jasno zdefiniowanych gatunków, czerpali natomiast z często bardzo od siebie odległych obszarów. Dzięki temu nie byli związani paraliżującymi zasadami – co wypada, a co jest niedopuszczalne, byli pomiędzy, samplując swobodnie elementy z różnych dziedzin, niemal jak współcześni didżeje sztuki. Piotr tylko pozornie operował wciąż tymi samymi narzędziami – tekstem, rysunkiem, fotografią, za każdym razem bowiem pracował za ich pośrednictwem z zupełnie nową materią. A zanim nadał jej ostateczny kształt, i w ogóle ułożył sobie, co chciał z nią zrobić, pierwszą uwagę poświęcał jej zrozumieniu, objęciu, starał się ją wyczuć, zrozumieć.
Ramię w ramię z Wojtkiem Nowickim i Wojtkiem Wilczykiem ścigaliśmy się więc w niedosłowności obrazu, testując nasze wizualne mapy skojarzeniowe oraz granice medium, czekając, jaki użytek zrobi z nich nasz pierwszy kurator. Ale trzeba też zaznaczyć, że pionierami nie byliśmy, ledwie chwilę przed nami szlaki przecierał choćby Marek Piasecki. Wtedy nie znałem jego prac, a dziś patrzę na wiele jego i moich obrazów jak na telepatyczne kalki.
Fotografiom na łamach prasy towarzyszył tekst. Relacja obrazu i słowa wydaje się być istotna.
W przypadku „Tygodnika” to fotografie towarzyszyły tekstom, które rozkodowywały ich znaczenia. „Tygodnik” przyzwyczaił mnie do uwalniania fotografii do dalszego użytku, nauczył, że one żyją swoim życiem i nie próbują udawać jedynego słusznego przeznaczenia, jak to zazwyczaj bywa w prasie – stąd połączenia zdjęć i tekstu były, szczerze mówiąc, nierzadko szalone. Uzależniłem się wtedy od tego szaleństwa i dziś oczekuję go od sztuki. Dość szybko też przestałem fetyszyzować obraz dokumentalny i jego jedynie słuszny sens. Dzięki „Tygodnikowi” zrozumiałem, że w chwili, kiedy rozstaję się ze swoją wypowiedzią, ona zaczyna obrastać w nowe znaczenia. To trochę jak z dziełem sztuki – gdy wypuszczamy w świat komunikat, nie mamy już wpływu na jego dalsze losy. Istotny był jednak kontekst – to, przez czyje ręce moje fotografie przechodziły i czyim tekstom towarzyszyły. Ich publikacja, często okładkowa, jako ilustracji do tekstu Mrożka, Tischnera, Kołakowskiego czy Zbigniewa Brzezińskiego, otwierała głowę młodego twórcy. Podobnego otwarcia doświadczyłem dopiero po wielu latach, rezygnując ostatecznie z fotografii.
Zdjęcia powstawały na zlecenie, jako ilustracje konkretnych materiałów?
Poza nielicznymi wyjątkami te fotografie powstawały z własnej woli fotografów. Naszą pracownią była ulica, tak zwana przestrzeń społeczna. Wtedy nie było galerii, wsparcia kuratorskiego, oczywistego dzisiaj zaplecza organizacyjnego, redakcja z niezbędnym dystansem do rzeczywistości, umiejętnością komentowania jej nie wprost, była jedynym polem, w którym można było się poruszać. Właściwie, biorąc pod uwagę tę otwartość, a jednocześnie poziom relacji, mogę powiedzieć, że traktowaliśmy „Tygodnik” jak galerię sztuki, która świetnie współpracowała z artystą i stwarzała możliwość rozwoju. Był jeszcze jeden, istotny dla nas aspekt – druk. Druk, który stanowił rodzaj fetyszu, bo przeznaczonym do publikacji fotografiom nadawał odpowiednią rangę. Potężna płachta gazety, w ogóle sam druk, robiły swoje. Z tego fetyszu dziś rezygnuję, jednak roli, jaką odegrał w mojej ewolucji, nie da się wymazać.
Najwcześniejsze fotografie, które później trafiają na łamy „Tygodnika”, powstają w 1989 roku, ma Pan wtedy czternaście lat.
To chyba najciekawszy okres, aż do początku studiów na filozofii. Pierwsze fotografie powstawały po prostu, nie po to, żeby pełnić rolę służebną wobec jakiegokolwiek innego przekazu. Dlatego mimo że dziś przykleilibyśmy im łatkę „najntisów”, one nie ulegają dezaktualizacji.
Historia działa się wokół i to w zawrotnym tempie: kolejne odsłony przełomu w Europie Środkowo-Wschodniej, kolejne wojny. To jeszcze nie był czas, w którym mógłby się pojawić głód zmiany, bo poruszaliśmy się w samym jej środku. Wierzyłem, że historię można zakląć, upchnąć w możliwie syntetycznym obrazku. Potrzebowałem ponad dekady, żeby zrozumieć, że historia ma nieskończenie wiele wersji, a dokumentalny obraz fotograficzny, przez wiarę pokładaną w jego autentyczność, jest medium najbardziej narażonym na manipulację.
Natomiast świadomość samej zmiany i idąca za nią potrzeba negocjacji warunków, na jakich się owa zmiana odbywa, pojawiła się zaskakująco szybko. „Tygodnik” jako jedno z pierwszych środowisk zadawał głośno pytania o posystemową kondycję polskiego społeczeństwa. To w dusznej od papierosowego dymu redakcji na Wiślnej, ledwie po kościelno-solidarnościowej feerii, padały pytania o to, komu w dzisiejszych uwarunkowaniach potrzebny jest bóg? „Bóg”, o ile pamiętam, pisano dużą literą, ale pytanie zostało zadane…
Tak akuszerskie, sprzyjające rozwojowi warunki nie trwały jednak długo. Nieco z rozpędu, ale i z konieczności, już będąc poza „Tygodnikiem”, wpadłem w potrzask obiegu obrazu prasowego. I mimo że ze względu na charakter pracy udawało mi się zachowywać dystans do tej szczególnej machiny, jaką jest prasa, uwolnienie się z tego potrzasku zajęło mi niemal dekadę. Dopiero teraz, gdy nie mam aparatu fotograficznego, tylko swobodnie posługuję się dowolnymi narzędziami, jestem w stanie spojrzeć z boku na tamtą pracę.
Impas wiązał się z coraz lepszym rozumieniem rynku prasowego, także ze współpracą z innymi tytułami.
Przez chwilę takim intencjonalnym środowiskiem była też dla mnie dawna „Rzeczpospolita”, i to trzeba podkreślić, dawna redakcja „Rzeczpospolitej”, łącznie z „Magazynem”, gdzie bardziej chodziło o spotkanie i wymianę myśli, niż agresywne odnajdywanie się na rynku prasowym. Ja tę pracę traktowałem jako rodzaj stypendium. Odrabiając gazetową pańszczyznę, niezbyt dokuczliwą, bo głównie dokumentowałem życie kulturalne w Krakowie, odkładałem środki na wyjazdy w miejsca, którymi nikt się wtedy nie interesował. Pozwoliło mi to na pełną niezależność w realizacjach. Był to moment, kiedy redakcja potrafiła i chciała iść pod prąd, być obok, zadawać trudne pytania, nie przejmując się jeszcze dyktatem rynku reklamowego. To był właściwie jedyny czas, kiedy redakcja stawiała niewygodne, ktoś mógłby nawet powiedzieć nieco górnolotne pytania, wychodzące poza codzienną perspektywę, celując w czytelnika palcem – A ty co zrobiłeś dla naszej cywilizacji? Wtedy nie musiałem przekonywać redakcji do wartości spoglądania poza granice Polski, tak w kontekście wielkiej historii, jak i codzienności, często niezręcznej, o której nie chcemy za dużo wiedzieć, bo grozi nam to dyskomfortem. Sama redakcja wychodziła z taką inicjatywą. Dzięki pomysłowi czy może bardziej postawie Piotra Aleksandrowicza, ówczesnego redaktora naczelnego, pierwszą minutę nowego tysiąclecia spędziłem na ulicy Kalkuty w ciszy, towarzysząc kobiecie z kasty nietykalnych, która grzała się w cieple płonącej gazety. Było w tym pewnie trochę kolonialnej ekstrawagancji, typowej zresztą dla fotografii, co uświadomiłem sobie później i na co pewnie dziś bym już sobie nie pozwolił. W takich chwilach jednak, czując dystans do reszty mainstreamowego świata, wierzyłem ślepo w sens pracy dokumentalisty.
Kiedy przyszło zwątpienie w dokument?
Właściwie tamta sytuacja była kwintesencją moich wyobrażeń w tej kwestii. Współczulna postawa wobec innych ludzi, w dowolnym miejscu na świecie, rozmawianie o naszej wspólnej kondycji czy też rozpatrywanie siebie w kontekście innych. I próba zmiany, a przynajmniej pytania o możliwą zmianę. Bo rozczarowanie i totalny wkurw przychodzą później, wraz z wyparciem, kiedy świat nie chce dzielić twojego doświadczenia, wyciągać ręki do twojej nietykalnej. Sama współpraca z „Rzeczpospolitą” zbiegła się dość szybko z bezwzględną ewolucją rynku – wytykanie czytelnikom ich uprzywilejowania wobec reszty świata przestało być marką rozpoznawczą „Rzepy”. Dopiero gdy jakiś problem zbliżał się do czytelnika, czy to faktycznie, czy przez obieg medialny, miał szansę wejść na łamy gazety. Tak było z opanowanym przez talibów Afganistanem i wynikłą z tego uchodźczą hekatombą w Pakistanie. Dlatego gdy redakcja podważyła sensowność proponowanej pracy w Afganistanie, niespełna dwa miesiące przed atakiem na WTC z 11 września, wyczyściłem konto, kupiłem worek filmów i parę godzin później siedziałem w samolocie. Wracałem po miesiącu z brodą zapuszczoną z konieczności wjazdu na teren talibów i materiałem, który po tradycyjnym leżakowaniu na redakcyjnej półce, jak i w innych przypadkach stawał się nagle gorącym tematem z okładki. Tyle że trzeba było WTC, aby temat zbliżył się wystarczająco blisko czytelnika i mógł zaistnieć w prasie.
Interesowały zatem Pana miejsca zapalne, takie, w których czuć było zmieniający się bieg historii?
W wielu przypadkach wyprzedzając nawet zdarzenia. A jeśli znajdowałem się w konkretnej sytuacji, miejscu, na które zwrócone były już oczy świata, nie ilustrowałem newsów, a zawsze zajmowałem się ich tłem. Gdy media ślizgały się po tematach, o ile w ogóle zdążyły się już czymś zainteresować, ja szedłem w odwrotną stronę, zawsze wchodziłem między ludzi. Dziś, patrząc z perspektywy, właściwie robię to samo. Nadal interesuje mnie próba wzbudzenia reakcji, pobudzenia mechanizmów, które mogłyby coś w ludziach zmienić. Tyle że mój stosunek do medium fotografii jako czynnika zmiany jest już inny, nastąpiło rozczarowanie fotografią. Dlatego poruszając się w polu sztuki, korzystam dziś ze skuteczniejszych, jak mi się zdaje, a w każdym razie bardziej kompetentnych, bo nieporównywalnie elastyczniejszych narzędzi.
Zdjęcia komentujące wydarzenia sprzed lat wydają się być aktualne także dzisiaj: uchodźstwo, konsumpcja, religia, życie na ulicy – do takich tematów odnosi nas Pan wraz z kuratorem wystawy, Wojciechem Nowickim.
Kilka lat temu uczestniczyłem w wystawie „Oblicze dnia” Stacha Rukszy, mówiącej o kosztach społecznych transformacji w Polsce. Kurator podnosił kwestię postawy zajmowanej przez środowisko sztuki, punktował, jak mało w latach 90. powstało świadomych prac uderzających w konsekwencje transformacji – wydaje się, że poza znanymi wyjątkami artyści dość bezkrytycznie przeszli przez ten czas. Prasa natomiast była w samym środku wydarzeń. Chyba w dużej mierze właśnie dlatego nie spieszyłem się, by opuścić pole fotografii. Stopień społecznego zaangażowania sztuki nie kompensował jeszcze moich nadziei pokładanych w sile obrazu fotograficznego. Byłem w środku, a fotografia w tamtym momencie dawała mi, jak się później okazało złudną nadzieję na prowokowanie zmiany. W sztuce, przynajmniej tej, z którą wtedy mieliśmy kontakt, nie widziałem jeszcze szczególnego przełożenia na rzeczywistość. Dopiero kolejne lata pokazały, że spektrum narzędzi jest nieograniczone, a przez to nawet z najtrudniejszej sytuacji jest jakieś wyjście. Fotografowie dość wcześnie zaczęli tę przestrzeń eksplorować. Współczulność jest bowiem wpisana w dokument fotograficzny. Może dlatego spora część tych obrazów się nie dezaktualizuje.
Temu właśnie służy wprowadzenie fotografii prasowej do galerii sztuki? Trzeba nas, odbiorców, postawić przed dziełem, żeby obraz zaczął działać?
Na to od dawna nie liczę. Interesuje mnie jedynie spojrzenie na te prace z pozycji byłego praktyka medium. Stąd te cytaty, usunięcie się na bok, spojrzenie na własne prace i użycie ich w kategorii obrazu znalezionego. Jestem na to gotowy teraz, gdy pozbyłem się typowego dla fotografii, fetyszystycznego podejścia wobec dwuwymiarowego obrazu, gdy zrezygnowałem z wszelkich krępujących determinant medium, swoistych przykazań kościoła fotografii.
Byłego praktyka medium?
Ja w tym momencie w ogóle nie fotografuję. Jeżeli działam wokół czy z użyciem obrazu, to interesują mnie cudze strategie pracy z nim. Posługuję się wyłącznie czyimiś pracami, wykorzystuję fotografie znalezione albo zamawiam zdjęcia czy obrazy, żeby użyć je jako element własnych narracji. Także na swoje fotografie patrzę jak na obiekty znalezione. Cudze strategie są moim głównym narzędziownikiem, czy jak kto woli – pracownią, warsztatem. Interesuje mnie pamięć sztuki, testowanie jej społecznego oddziaływania, pozycje zajmowane przez artystów. Właściwie można uznać, że dziś moją materią twórczą jest środowisko sztuki zarówno w znaczeniu indywidualnych twórców, jak i zbiorowości. Ale nie jest to pozycja typu – sprawdzam! Raczej ulepszam, proponuję alternatywne lub zaktualizowane wersje prac, by nie dać im utknąć, jak motylom w gablocie, w ich rodzimej czasoprzestrzeni, wpuszczam też sporo wirusów.
Czy do tego potrzebny był dystans czasowy, żeby spojrzeć na własne fotografie jak na obce?
W sumie to naturalna konsekwencja, tak jest z każdym dziełem. Na wystawie w Czytelni Sztuki pracujemy z obrazem, który został opublikowany, wpuszczony w obieg na konkretnych warunkach, podejmujemy więc próbę jego odzyskania. Zakładamy z kuratorem, że ekspozycja jest punktem wyjścia do refleksji nad wagą komunikatu, może nawet w kategorii narzędzia: co bardziej działa? Istotny jest też kontekst tego, gdzie wystawa się odbywa. Bo ścierania z fizycznością medium fotografii nauczył nas związany z Gliwicami Jerzy Lewczyński. Sam miał do fotografii spory dystans, światowi fotografii natomiast oswojenie się z jego propozycjami zajęło dekady. Świat sztuki, który był już po manifeście sztuki kontekstualnej Świdzińskiego czy pracach Richarda Prince’a nie miał z tym problemów. Gdybyśmy wcześniej zrozumieli gesty Jerzego Lewczyńskiego, który właśnie ten fetysz medium odpuścił, stawiając znak równości między srebrową a kserograficzną odbitką – dla niego jedno i drugie było tą samą pracą, bo chodziło o sam obraz, nie o nośnik – to prawdopodobnie bylibyśmy dziś gdzie indziej. To jest medium technologiczne, które wciąż zupełnie niepotrzebnie w tej technice się obudowuje, żeby potwierdzać swoją wartość. Dopiero kiedy spuścimy powietrze, możemy dyskutować o tym, po co i w jaki sposób pracujemy z fotografią, tak jako nadawcy obrazu, w tym bardziej lub mniej świadomi jego redystrybutorzy, jak i jego odbiorcy.
„Zofia Rydet. Zapis socjologiczny 1978–1990” – premiera książki
W sobotę, 28 stycznia, w Czytelni Sztuki odbędzie się spotkanie z Wojciechem Nowickim, autorem wydanej przez Muzeum w Gliwicach książki – „Zofia Rydet. Zapis socjologiczny 1978–1990”. Rozmowę poprowadzi Grzegorz Krawczyk.
© www.zofiarydet.com„Zapis”, to późne, dojrzałe dzieło urodzonej w 1911 roku artystki, zasadniczo odmienne od jej poprzednich dokonań, należy do najważniejszych dokonań polskiej fotografii. To w sumie około dwadzieścia tysięcy zdjęć, głównie portretów Polaków we wnętrzach, w znakomitej większości mieszkańców wsi – w książce prezentujemy niemal dwieście z nich, w tym część nigdy przez Zofię Rydet niewykorzystanych.
Cykl imponuje nie tylko rozmiarem, lecz nade wszystko jakością: to niedomknięta, bo przerwana późną starością, próba stworzenia dzieła totalnego, ukazującego człowieka w jego najbliższym otoczeniu. Rydet podąża tropem geograficznym, dzieląc badany kraj, a więc z małymi wyjątkami Polskę, na regiony. Skupia się na świecie przedstawionym, na człowieku i towarzyszącym mu przedmiocie – nie jego rodzaj jednak, ani nie czasowe osadzenie, lecz sposób potraktowania, nagromadzenie odgrywają w cyklu główną rolę. Wojciech Nowicki, autor wyboru zdjęć i eseju, zauważa: „W tych panach przestrzeni, możnowładcach osadzonych na mieszkaniach czy chałupach jest jakiś rys wielkości, nienaruszalna moc ludzi, którzy mogą wszystko: własne otoczenie kształtują, jak im się podoba, choć, to też trudno przeoczyć, im są starsi, tym trudniej im walczyć z mnożącymi się przedmiotami”. Wykonane przez Rydet portrety ludzi patrzących prosto w obiektyw pozbawione są czułostkowości; łączy je rygor kompozycyjny.
To pierwsze wydawnictwo zakrojone na tak szeroką skalę, próbujące przybliżyć olbrzymi cykl, który nigdy nie doczekał się formy ostatecznej – ani za życia fotografki, ani później. Prezentację zdjęć dopełnia ilustrowane kalendarium życia artystki. Nie jest przypadkiem, że książka ukazuje się w Gliwicach, mieście, w którym Zofia Rydet spędziła znaczną część swojego życia, także jako aktywna członkini Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego.
Publikacja, dofinansowana ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jest rezultatem wieloletniego projektu badawczego zajmującego się „Zapisem Socjologicznym”. Wzięły w nim udział: Fundacja Zofii Rydet z Krakowa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej z Warszawy, Fundacja Sztuk Wizualnych z Krakowa oraz Muzeum w Gliwicach.
Wojciech Nowicki w rozmowie z Michałem Nogasiem o „Zapisie socjologicznym” – tutaj Ponadto w rozmowie z redaktorami TVP Kultura w Tygodniku kulturalnym – tutaj W wywiadzie z Małgorzatą Lichecką dla Nowin Gliwickich – tutaj O „Zapisie…” w Gazecie Wyborczej pisze Juliusz Kurkiewicz – tutaj W Radiowym Domu Kultury – PR III Polskiego Radia – Agnieszka Obszańska rozmawia o „Zapisie…” z Wojciechem Nowickim i Grzegorzem Krawczykiem – tutaj Dagmara Staga o „Zapisie…” dla Culture.pl – tutaj Krzysztof Jurecki dla O.pl – tutaj Olga Wróbel dla Notesu na 6 tygodni – tutaj W Polityce Krzysztof Siewczyk – tutaj W Tygodniku Powszechnym Filip Springer o „Zapisie…” – Balsamowanie czasu
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Paweł Franik – fotografie
Wernisaż: 16.09.2016 (piątek), g. 18.00 | Wystawa: 16.09–16.10.2016 | czytelnia sztuki | Gliwice | ul. Dolnych Wałów 8a
Fotografie Pawła Franika wprawiają ludzkie oko w stan medytacji i odpoczynku od chaosu otaczającego świata. Na zdjęciach artysty, po niemożliwie wręcz wyludnionych przestrzeniach, wędruje samotnie człowiek, pojedyncza jednostka, dyskretnie oddalona od obiektywu. Postaci uchwycone w kadrach są zdane tylko na siebie. Przemierzają puste ulice, pola i pozornie porzucone obszary, zakłócając naturalny rytm miejsc własną obecnością. Franik za pomocą obiektywu bada stany samotności – upragnionej, chwilowej, gwarantującej odpoczynek, skupienie i uważność oraz tej niechcianej, która przyprawia o obezwładniający smutek i cierpienie. Artysta kadruje mikromomenty, w których obecność równoznaczna jest ze znikaniem w przestrzeniach, które stają się symbolicznym przejściem – zmianą stanu skupienia.
Franik nie stara się w swoich fotografiach pójść na wizualną łatwiznę, unikając przede wszystkim dosłowności. Jego kadry są piękne, niezwykle estetyczne, wysmakowane do granic możliwości, jednak oprócz zachwytu widz zaczyna odczuwać podskórny, egzystencjalny niepokój. Franik przyłapuje człowieka w jego intymnych momentach, w których nawiązuje głęboki dialog z własną świadomością. Dyskretnie, niemal niezauważalnie go obserwuje, próbując uchwycić graniczny moment życia. Postać stojąca u podnóża góry, kobieta ze spiętymi w koński ogon długimi włosami kierująca się w oświetloną słońcem przestrzeń pomiędzy budynkami, dziewczyna, zmysłowo poruszająca się po łące na tle białego dymu czy samotny rybak przemierzający wodny bezkres wypełniają kadry artysty, który w doświadczeniu samotności stara się przywrócić archetypiczną równowagę pomiędzy naturą a człowiekiem, pomiędzy ciszą a wiatrem, spokojem a cierpieniem.
Zdjęcia Franika to wizualne katharsis. Artysta rezygnuje z rozmachu, serwując widzowi dialektyczną, niezwykle spójną narrację o odkrywaniu samego siebie w obcowaniu tylko z samym sobą. To doświadczenie bywa trudne, nie gwarantuje upragnionego szczęścia, jednakże to w tych – mniej lub bardziej bolesnych chwilach – odczuwa się własną egzystencję: każdy oddech, mrugnięcie powiekami, bicie serca.
Spoglądając na zdjęcia Franika, doświadcza się zapisu jego podróży, które stały się także duchowymi wędrówkami w zakamarki świata, oddalonymi od szaleństwa pędzącej z zawrotną prędkością rzeczywistości. Tylko w nieznośnej i przeraźliwie pięknej samotności można złapać konieczny dystans, który uczy uważności, prowadzącej do egzystencjalnego spełnienia. A Franikowi ta trudna sztuka udała się w stu procentach.
Tekst: Zuzanna Sokołowska
Ewa Kuryluk „Fotoreportaż pamięci. Gliwice 2011”
Ewa Kuryluk „Fotoreportaż pamięci. Gliwice 2011”
Zapraszamy na spotkanie z Ewą Kuryluk, jej książkami i fotografiami, które odbędzie się we wtorek 14 czerwca o godzinie 17.00 przy okazji wernisażu wystawy pod tytułem „Fotoreportaż pamięci. Gliwice 2011”, na której zaprezentujemy około 30 zdjęć wykonanych przez autorkę podczas jej ostatniego pobytu w naszym mieście. Przypominamy, że w 2011 roku w Czytelni Sztuki odbyła się wystawa pod tytułem „Konik w Gliwicach”, której kuratorką była Ola Wojtkiewicz. W czasie spotkania artystka opowie również o swojej najnowszej książce pod tytułem „Manhattan i Mała Wenecja” wydanej przez Zeszyty Literackie.
Porażająca skuteczność tyranów XX-wiecznych przysparza im nadal admiratorów i naśladowców, a ich liczba ostatnio rośnie. Kto gardzi taką czy siaką grupą ludzkości, a „sprawiedliwe” rządy mocnej ręki woli od „słabej” demokracji, ten sprzyja powrotowi władzy totalitarnej i stawia na podział, agresję, konflikt. Wstrząsa mną nienawiść, jaką pałają do Unii Europejskiej jej beneficjenci numer jeden, zamożni, wykształceni i rozjeżdżający się po świecie przedstawiciele klasy średniej, inteligencji i środowisk akademickich. Czuję gęsią skórkę, gdy profesor uniwersytetu domaga się likwidacji „tej całej demokracji metysów”, a międzynarodowa dziennikarka głosi publicznie, że najlepszym systemem jest niewolnictwo. Kto dziś, w czasach niepewności gospodarczej i ogromnej liczby uchodźców, lży poszkodowanych i cierpiących, propaguje pogardę, ksenofobię i rasizm, wyśmiewa poczucie solidarności i starania o pokój, ten zmierza prostą drogą do nowych totalitaryzmów i wojny.
Ewa Kuryluk, Manhattan i Mała Wenecja
Polecamy: Co jest grane? Kuryluk forever. Grzegorz Nurek
Gliwice w październiku 2011
W latach gimnazjalnych robiłam na wakacjach, jeżdżąc autostopem po Europie, fotoreportaże dla rodziców i brata. I zdarza się nadal, choć coraz rzadziej, że spaceruję i fotografuję z myślą o nich, zapominając na moment, że leżą w grobie. Tak było w Gliwicach, gdy po skończeniu pracy w Czytelni Sztuki i sfotografowaniu Konika w Gliwicach (1) — czteroletniego Piotrusia na kucyku, ośmioletniej Ewuni i naszej pięknej młodej mamy — wyszłam z willi Caro.
Sfotografowałam plakat wystawy na latarni (2) i skręciłam w lewo na plac po synagodze, zburzonej przez hitlerowców przed II wojną światową. Na parkanie ogłaszał się “Remoncik” (3). A dawna kostka brukowa, opakowana w plastik (4) i przykryta białymi płachtami (5), czekała na transport w nowe miejsce? Po kim został stary szary sweter (6)? Zrobiłam dwa zdjęcia placu i okolicznych domów (7 i 8). W ostatnim narożnym po prawej (8), gdzie mieści się teraz posterunek policji (9), był przed wojną żydowski dom starców, wywiezionych pewnie do Auschwitz.
Nad tym domem widnieje wieża kościoła. Skierowałam się w jego stronę, fotografując po drodze żółty mop zawieszony przy oknie (10). Kościół był zamknięty, ale w drzwiach odkryłam lusterko i zrobiłam sobie zdjęcie (11). Idąc dalej przed siebie, wpadłam na reklamę na żółtym samochodzie i stojącą obok kobietę (12) — pierwszą osobę spotkaną w tej opustoszałej dzielnicy. Za żółtym samochodem skręciłam w lewo i dotarłam do dużych plakatów o niejasnym przesłaniu (13, 14, 15) na kolejnym parkanie. Idąc dalej w lewo, doszłam od ulicy kamienic w ruinie, służących twórcom napisów ulicznych (16,17, 18). Minęłam smutne drzwi (19) i zabite okno z ogłoszeniem “Farbenlehre” (20) Tak brzmi tytuł słynnej rozprawy o kolorach Goethego, lecz to chyba nie chodziło o niego. A czy znajdzie chętnego “Wolna powierzchnia” (21)? Zataczając koło, doszłam do rynku na spotkanie z Olą Wojtkiewicz (22) w lokalu wegetariańskim wyspecjalizowanym w kaszach.
Następne zdjęcia powstały na wycieczce pod “naszą drewnianą wieżę Eiffla” (23,24) jak wspominał dorosły brat. I pod dom przyjaciół rodziców, Adama i Ireny Krzeczewskich, wykładowców na politechnice (25). Kiedy zachorowałam na serce, wzięli do siebie na prawie rok czteroletniego Piotrusia, niesfornego i żywego jak srebro. Ale w Gliwicach był grzeczny. Znalazł wspólny język z samotną gosposią Zakrzewskich, Niemką, ledwie mówiącą po polsku, i długowłosym jamnikiem, towarzyszem zabaw na skwerze od podwórza (26) w czasach, gdy okno za zieloną okiennicą było może otwarte (27). Piotruś zrobił w dzieciństwie kilka dziwnych podłużnych masek — na pamiątkę tej nad drzwiami gliwickiego domu dzieciństwa (28)?
Ostatnią stacją wycieczki był żydowski cmentarz z kaplicą pogrzebową z czerwonej cegły (29,30). Tak się skończył ten gliwicki fotoreportaż pamięci. Lecz pięć lat temu nie śniło mi się jeszcze, że napiszę dla Czytelni Sztuki ten mały przewodnik po mieście, tymczasem już innym. Co powstało z sentymentu, niech więc będzie dokumentem.
Ewa Kuryluk
Paryż, 1 kwietnia 2016
Ewa Kuryluk – legendarna artystka multimedialna i komentatorka zjawisk ważnych w historii sztuki i kultury; uprawia malarstwo, fotografię i instalację. Jest autorką 23 książek: wierszy, powieści i esejów w języku polskim i angielskim, przetłumaczonych na wiele języków. Wykładała przez wiele lat na uczelniach polskich, amerykańskich i niemieckich, w tym na New York University i University of California. Od 1982 roku należy do zespołu Zeszytów Literackich, których jest współzałożycielką. Dziś czas dzieli między rodzinnym mieszkaniem w Warszawie a pracownią w Paryżu. 6 maja 2016 roku w gmachu głównym Muzeum Narodowego w Krakowie otwarto wystawę pod tytułem „Nie śnij o miłości, Kuryluk” na której prezentowane są prace malarskie Ewy Kuryluk z lat 1967–1978. znakomicie obrazujące przemiany, jakie zachodziły w twórczości artystki. Wystawa potrwa do 14 sierpnia 2106 r,
Artystka w swoim malarstwie opowiada o sobie w świecie i o świecie w sobie. Opowiada w sposób realistyczny, ale jest to realizm specyficzny – jednocześnie symboliczny i surrealny, sięgający chętnie do wycinanki i kolażu, z autoportretem w centrum. Kuryluk unika autointerpretacji i nie rozczula się nad swoimi rozlicznymi alter ego, raczej z nich kpi. W wielu realizacjach Kuryluk historia splata się z prywatnością, niwelując granice między sztuką i życiem. Postacie i rzeczy czasem łączą ze sobą nitki i wstążki, zwykle czerwone, czasem niebieskie. Niewidoczne nitki wiążą fotografie z obrazami, a obrazy z instalacjami. Słowa wydają się przedłużeniem scen z obrazów, które z kolei sygnalizują atmosferę miejsc opisanych w książkach. To wzajemne przenikanie się gatunków właściwe twórczości artystki jest szalenie satysfakcjonujące.
Koło miejsca / Elementarz
Esej Koło miejsca Krzysztofa Siwczyka oraz zdjęcia z cyklu Elementarz Michała Łuczaka, powstały z inspiracji Czytelni Sztuki. Ukażą się w książce Koło miejsca, w serii Czytelnia Sztuki. Wernisaż wystawy fotografii z cyklu Elementarz, autorstwa Michała Łuczaka – 10 maja 2016 r., o godzinie 17.00 (wystawa do 12 czerwca 2016).
Spotkanie z książką Koło miejsca odbędzie się w Czytelni Sztuki czwartek 19 maja, o godzinie 18. Rozmowę z autorami Krzysztofem Siwczykiem i Michałem Łuczakiem poprowadzi Grzegorz Krawczyk.
Krzysztof Siwczyk – poeta. Autor jedenastu tomów wierszy i dwóch książek krytyczno-literackich. Debiutował w latach 90. Wydawnictwo a5 właśnie opublikowało nowe wiersze w tomie Jasnopis.
Michał Łuczak – fotograf. Członek Sputnik Photos, współzałożyciel Fundacji Kultura Obrazu. Laureat stypendium Młoda Polska, dzięki któremu powstała książka “Brutal”, uznana za Fotograficzną Publikację 2013 roku. Zdjęcia z serii “Brutal – retrospekcja” prezentowano w warszawskiej Kordegardzie, Czytelni Sztuki w Gliwicach oraz londyńskiej Doomed Gallery. Nagradzany m.in. Magnum Expression Award oraz MioPhotoAward. (więcej…)
Technolog
kuratorka: Martyna Nowicka | wernisaż: 30 stycznia 2016 | godz. 17.00 | czytelnia sztuki | gliwice
Wojciech Bruszewski, klasyk polskiego konceptualizmu, sam siebie nazywał fotografem. Nie artystą, koncepualistą, czy nawet – filmowcem, a przecież działał na wszystkich tych polach. Pierwszą z jego artystycznych fascynacji pozostaje jednak nieodmiennie fotografia. „Technolog”, przygotowana przez Martynę Nowicką wystawa poświęcona fotograficznej twórczości Wojciecha Bruszewskiego otworzy się w Czytelni Sztuki w Gliwicach 30 stycznia. Bruszewski, pod wieloma względami artysta wyprzedzający swoją epokę, z aparatu fotograficznego korzystał niekonwencjonalnie. Nie interesowały go piękne obrazy, portrety oddające osobowość modela, zdjęcia reporterskie, a raczej badanie granic samej fotografii. Fascynowało go podobieństwo soczewki aparatu do ludzkiego oka, zasady działania zapisu czy wreszcie burzliwe relacje między fotografią, a pamięcią. Tym zależnościom poświęcił wiele swoich artystycznych projektów, które zostały zgromadzone na wystawie w Gliwicach. W pokazywanej na wystawie serii zdjęć Muru Berlińskiego, najbliższej tradycyjnie pojmowanej fotografii, Bruszewski, tak jak w wypadku bliższych konceptualizmowi projektów, bada możliwości fotografii. Za pomocą aparatu szuka miejsc przekroczenia wizualnych przeszkód – zarówno tych wpisanych w strukturę obrazu, jak i rzeczywistości politycznej.
Wojciech Bruszewski (1947 – 2009) – jeden z najwybitniejszych polskich artystów multimedialnych. W latach 70. związany z łódzką szkołą filmową i powstałym w środowisku studentów i absolwentów Warsztatem Formy Filmowej. W swojej praktyce artystycznej interesował się zarówno granicami mediów, jak i technologicznymi nowinkami – jako pierwszy w Polsce kupił magnetowid, już w latach 80. wykorzystywał komputer Amiga. Był nie tylko niezwykle aktywnym artystą, ale także wykładowcą na PWSSP w Poznaniu, autorem dwóch powieści („Fotograf” i „Big dick”) i dramatu.
Jan Dziaczkowski. Pozdrowienia z wakacji
04 / 09 – 04 / 10 / 2015 | kurator: Karol Hordziej | wernisaż 4 / 09 godz. 18.00 | partner wystawy: FUNDACJA SZTUK WIZUALNYCH
Pierwsze prace z cyklu Pozdrowienia z wakacji Jan Dziaczkowski zaczął tworzyć w wieku lat 18 po powrocie z wyjazdu do Normandii, gdzie trafił do Domu Jacquesa Préverta – muzeum francuskiego poety, scenarzysty i autora surrealistycznych kolaży. Wówczas rozpoczęła się trwająca całe życie przygoda młodego artysty z kolażem, techniką w której z czasem zyskał miano niekwestionowanego mistrza. Swoje najważniejsze prace tworzył w sposób tradycyjny, przy pomocy papieru, skalpela i kleju, jednocześnie realizując liczne prace dla magazynów ilustrowanych, gdzie zamieszczane były jego cyfrowe montaże. Dziaczkowski przyczynił się do odrodzenia popularności kolażu wśród młodego pokolenia artystów w Polsce, a wśród międzynarodowego grona krytyków i historyków sztuki porównywany jest do takich klasyków tej techniki jak Hanna Hoch, Linda Sterling czy John Stezaker.
Na wystawie Pozdrowienia z wakacji prócz tytułowego cyklu prezentujemy dwie inne serie prac: Keine Grenze oraz Małpi Dwór, które łączy ze sobą wspólna dla wszystkich trzech cykli zabawa w tworzenie alternatywnych wersji europejskiej kultury. Tytuł wystawy nawiązuje również do zwyczaju wysyłania pocztówek z podróży, które Dziaczkowski kolekcjonował i używał jako podstawy do tworzenia większości swoich prac. Wystawa w Czytelni Sztuki jest pierwszą od czasu tragicznej śmierci Jana Dziaczkowskiego indywidualną prezentacją jego kolaży, a także zapowiedzią dużej ekspozycji monograficznej poświęconej jego twórczości, która odbędzie się w październiku 2015 roku w Galerii Narodowej Zachęta w Warszawie.
Niepowtarzalny klimat Pozdrowień z wakacji znakomicie oddają tytuły poszczególnych prac, w których Dziaczkowski zestawia ze sobą postaci klasycznej historii sztuki z motywami współczesnej kultury: Gioconda Tatrzańska, Święty Łukasz szkicujący Matkę Boską w Cannes, Wizja Witkacego po wizycie w pracowni Picassa. Z kolei w serii Keine Grenze Dziaczkowski dokonuje demontażu Europy proponując jej inną, alternatywną wersję, która mogłaby się ziścić gdyby wpływ sowieckiej Rosji na kraje Europy Zachodniej nie zatrzymał się na żelaznej kurtynie. Krzywa wieża w Pizie otoczona wielkopłytowymi blokami mieszkalnymi, socrealistyczny wieżowiec, przypominający warszawski Pałac Kultury i Nauki dominujący nad wzgórzem Montmarte w Paryżu, robotnice taszczące rozmaite narzędzia pracy rześko przemierzają salony Luwru – to zaledwie kilka z wielu motywów składających się na niepokojącą groteskę cyklu Keine Grenze. Mistrzostwo autora przejawia się nie tylko w celności intelektualnego konceptu, ale także w sposobie budowania iluzorycznego świata i jego architektonicznej przestrzeni, która choć sklejona z różnych elementów wydaje się całkowicie naturalna, powodując, że oko widza bez trudu odnajduje się w narzuconej przez autora nieistniejącej perspektywie. Wystawę zamyka cykl Małpi dwór, któremu materii dostarczyły pocztówki przedstawiające Carskie Sioło – rezydencję carów Rosji, zbudowaną w XVIII wieku w pobliżu Petersburga. Na kolażach pałacowe komnaty zamieszkuje stado małp, które w pełnych przepychu salach wydają się być u siebie, na swoim miejscu. Na jednej z prac szkielet w tanecznym geście obejmuje kolumnę stojącą u stóp monumentalnych schodów, przywołując średniowieczny motyw danse macabre, tańca śmierci. Takie zestawienie natury i kultury przywołuje na myśl obrazy ruin cywilizacji z grafik Piranesiego, artysty i architekta, który tworzył swoje dzieła w czasie, gdy powstawały pałace rosyjskich carów. Współcześnie, w kontekście wydarzeń mających miejsce za naszą wschodnią granicą, prace Dziaczkowskiego ujawniają swój krytyczny potencjał i mogą być odczytane jako ironiczny komentarz do sytuacji nadużywania władzy.
Niezależnie od tematyki kolaże Dziaczkowskiego charakteryzuje erudycja, dowcip i doskonałe wyczucie materii. Uwodzą zarówno jako niepowtarzalne obiekty stworzone poprzez zręczne cięcia skalpela, jak również jako świadectwo swobodnej myśli autora, zachęcającego do zabawy, otwierania się na alternatywne rzeczywistości i snucia ironicznych narracji o sobie samym.
Karol Hordziej
Jan Dziaczkowski urodził się w 1983 roku w Warszawie. W 2007 roku ukończył studia na Wydziale Malarstwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem prof. Krzysztofa Wachowiaka. Malarz, fotograf, ilustrator i twórca kolaży – w ciągu zaledwie kilku lat Dziaczkowski dał się poznać jako jeden z najbardziej utalentowanych młodych polskich twórców. Szczególne uznanie przyniosły mu kolaże wykonywane tradycyjną techniką, obecnie znajdujące się w licznych prywatnych kolekcjach, a także ilustracje, które tworzył dla pism muzycznych, społecznych i kulturalnych, m.in. dla „Machiny”, „Architektury”, „A4”, „Ha!artu” i „Przekroju”. Dziaczkowski brał również czynny udział w artystycznym życiu Warszawy; w latach 2004–2007 współtworzył nieformalną grupę Pracownia Nuku; jest również autorem instalacji zrealizowanych w klubokawiarniach PKP Powiśle oraz Chłodna 25. Zginął we wrześniu 2011 roku podczas wspinaczki w Tatrach.
Od czasu śmierci artysty opieką nad jego archiwum zajmuje się Fundacja Sztuk Wizualnych, wydawca opublikowanego w 2013 roku albumu Jan Dziaczkowski. Kolaże.
Karol Hordziej – kurator, menadżer kultury, wykładowca; w latach 2004–2013 dyrektor artystyczny festiwalu Miesiąc Fotografii w Krakowie; współpracuje na stałe z Fundacją Sztuk Wizualnych. Redaktor publikacji poświęconej kolażom Dziaczkowskiego. Jako kurator pracuje obecnie nad wystawą fotografii Zofii Rydet w Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie oraz monograficzną prezentacją twórczości Jana Dziaczkowskiego w warszawskiej Zachęcie.
PRASA
Specjalista od kolażu. Wystawa “Jan Dziaczkowski. Pozdrowienia z wakacji” w Czytelni Sztuki w Gliwicach
Marta Odziomek, GAZETA Katowice
Studio Prób Fotograficznych i Filmowych ZOOM
Marek Gerstmann • Andrzej B. Górski • Jerzy Malinowski • Ryszard Tabaka • Jan M. Zamorski
czytelnia sztuki | 18.04 – 16.05.2015 wystawa przedłużona do 31.05.2015 | wernisaż 18 kwietnia godz. 18.00 | kurator: Adam Sobota
W opinii wielu znawców kultury polskiej, w czasach PRL-u jej najbardziej wartościowa część była związana ze środowiskiem studenckim. Jednym z dowodów na to jest działalność w latach 1972–1979 grupy ZOOM, którą założyli studenci Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Trzon grupy stanowili: Andrzej B. Górski, Marek Gerstmann, Jerzy Malinowski i Jan M. Zamorski, a znaczący wkład wniósł też do jej działalności Ryszard Tabaka. Swoje prace fotograficzne i filmowe przedstawiali w formie wystaw, instalacji i happeningów, włączając w to efekty dźwiękowe, elementy aktorstwa i różne formy współpracy z publicznością. Przestrzeń galerii traktowali na równi z przestrzenią publiczną, zaskakując widzów formą dzieł i zmuszając do rewidowania pojęciowych stereotypów. W krótkim czasie swoje amatorskie zainteresowania zmienili w profesjonalną działalność na obszarze nowych mediów sztuki.
Największy rozgłos grupie przyniósł udział w Festiwalach Artystycznych Młodzieży Akademickiej FAMA, gdzie w 1975 r. za swoje realizacje zostali uhonorowani główną nagrodą. Takie ich wspólne pokazy jak Podróż, Ochrona środowiska, Żywe portrety czy Fragment, realizowane były w różnych wersjach na przeglądach młodej sztuki, pokazach nowych mediów, a także jako własne wystawy w klubach studenckich i galeriach sztuki. Akcją wieńczącą działalność ZOOM było Zamknięcie w toruńskiej galerii BWA w 1979 r., na co składała się ich wystawa retrospektywna i tygodniowe odosobnienie grupy w jednej z sal. Ponieważ jednak jej członkowie rozwijali też równolegle indywidualną działalność twórczą, nie oznaczało to końca ich obecności na scenie sztuki. Niemniej specyficzny dla lat siedemdziesiątych kontekst polityczny i artystyczna funkcja nowych mediów sprawiły, że historia grupy ZOOM zasługuje na szczególną uwagę.
Adam Sobota
Matteo Terzaghi Marco Zürcher – WYSTAWA PROJEKTU METROPOLIS
13 MARCA (piątek) 2015 godzina 18.00 | Czytelnia Sztuki
13.03-12.04.2015 r.
Matteo Terzaghi
Marco Zürcher
Hotel Silesia
What am I doing here?
(…) obrazy lepiej niż cokolwiek innego potrafią przywołać coś, co jest warunkiem wszelkiej historii, ale ją przekracza – czyli obecność przedmiotów i żywych istot, zwłaszcza osób, w świetle realnym i świetle wyobraźni.
Matteo Terzaghi, Marco Zürcher
Hotel Silesia
Szwajcarscy artyści przyjechali na Śląsk niewiele wiedząc o codziennym życiu regionu, także tym historycznym. Ich polskie wspomnienia pochodziły tylko i wyłącznie zza żelaznej kurtyny – obrazy długich kolejek przed sklepami, w których nie ma nic do kupienia, Ojczyzna Papieża. Po odwiedzeniu lokalnych muzeów i instytucji postanowili skupić się właśnie na aspekcie codzienności, nie podążając oficjalnymi szlakami historii, która i tak przebija co rusz ze zwykłych fotografii. Pracując z archiwami – zarówno instytucjonalnymi, ale także tymi prywatnymi mieszkańców śląskich miast oraz fotografiami znalezionymi na lokalnych targach staroci, nie starali się budować historii. Poruszają się w obcej sobie symbolice próbując wyłapać lokalne kody. Ich praca miejscami przypomina badanie socjologa, który z najmniejszego szczegółu na fotografii chce wyczytać prawdę sytuacji czy historii. Jednak ich badanie staje się bardziej poetyckim zestawieniem obrazów – swego rodzaju fantazją na temat śląska. Pobyt rezydencyjny Matteo Terzaghi i Marco Zürchera podsumowuje artystyczne wydawnictwo Hotel Silesia. Jest ono zbiorem kilkudziesięciu fotografii, z których wyczytać można śląskie marzenia, mity, sny i pragnienia.
Wystawa w Czytelni Sztuki jest podsumowaniem pracy, którą artyści wykonali podczas programu rezydencyjnego Metropolis, ale także prezentacją części ich dotychczasowych twórczych dokonań. Przedstawione artystyczne publikacje pokazują jak wielowątkowe jest ich rozumienie wizualnych archiwów – nie raz bawią się obrazem, zmieniają jego dotychczasowy kontekst, budują nowe narracje.
Będąca częścią ekspozycji projekcja pt. What am I doing here? także pokazuje jak przewrotnie potraktowany może być obraz. Wyciągnięte ze starych encyklopedycznych i popularno-naukowych wydawnictw fotografie ukazują miejsca wyjątkowe, niegdyś niedostępne łatwo i powszechnie. Dzięki małej postaci znajdującej się na fotografii czytelnik był stanie odczytać skalę przestawionego obiektu czy zjawiska – wielkich gór lodowych, ogromnego wiaduktu czy wodospadów. Dzisiaj te fotografie nie spełniają już swojej roli w tak istotny sposób, mimo iż tak naprawdę nie straciły na swej aktualności. I także tutaj, na wystawie nie służą już popularyzacji wiedzy na temat natury czy technologii.
Maga Sokalska
Artystyczna publikacja Hotel Silesia stanowi podsumowanie działań rezydentów Projektu Metropolis – Matteo Terzaghi i Marco Zürchera. Książka została wydana nakładem Muzeum w Gliwicach, w serii Czytelnia Sztuki. 2013, ISBN: 978-83-89856-56-2 / W dniu wernisażu książka dostępna będzie w promocyjnej cenie 15 pln!
Wystawa powstała dzięki wsparciu:
the Swiss Arts Council Pro Helvetia.
Projekt Metropolis to największa dotychczasowa wystawa sztuki współczesnej, podejmująca się tworzenia aktualnego obrazu Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego.
Pokaz podsumowuje realizowany od trzech lat program działań – międzynarodową dyskusję artystów wizualnych i dźwiękowych oraz teoretyków, traktujących sztuki wizualne jako narzędzie poznawcze, a nie realizujące przyjętą tezę czy wyobrażenia.
Program Projekt Metropolis bazował na rezydencjach artystycznych na terenie całego Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego oraz akcjach opierających się na aktywności mieszkańców regionu. Podczas powstawania prac szczególny nacisk położony był na działania ze społecznościami lokalnymi i propagowanie sztuki współczesnej tam, gdzie dotąd jej nie było, gdzie brak instytucji sztuki. Powstało kilkadziesiąt nowych dzieł sztuki artystów z różnych krajów i środowisk artystycznych.
Wystawa odkrywa równolegle, istniejące obok siebie, zróżnicowane: miasta w mieście, regiony w regionie. Czy bowiem znamy rzeczywiście nasz region, metropolię, miasta, dzielnice? Czy to jeden wizerunek, a może raczej jest ich wiele? Szereg nakładających się na siebie, przenikających obrazów: życzeniowych, ale i niechcianych, bazujących na tradycji, ale i wyraźnie od niej się odcinających.
Projekt Metropolis uwzględnia wiele perspektyw: społecznych, ekonomicznych, historycznych, kulturowych, politycznych. Tworzy nową ikonografię Śląska, odpowiadającą dzisiejszym przemianom i wyzwaniom współczesności. Pośród zagadnień podejmowanych przez artystów znajdują się między innymi: jednostkowa pamięć oraz umowność historii i granic, praca nad archiwami, skutki polskiej transformacji oraz blaski i cienie modernizacji, obecność mniejszości narodowych, język, wykluczenia ekonomiczne, przemiany pracy i krajobrazu, różne koncepcje przyszłości regionu, społeczna partycypacja, prze-pisywanie historii sztuki…
Wystawa uspójniona jest pracą-scenografią Łukasza Błażejewskiego, organicznie wiążącą poszczególne, autonomiczne wypowiedzi artystów. Tytułowe słowa: Metropolis i Projekt odnoszą się do przyszłościowego konceptu regionu – jednego organizmu. Jednocześnie teren realizacji prac jest pomyślany jako glokalizacyjna matryca działań, z możliwością uniwersalnego odczytania problemów współczesnego świata również dla innych miejsc.
Stanisław Ruksza, kurator wystawy
Artyści: Anna Baumgart, Łukasz Błażejewski, Bogna Burska, Maciej Chodziński, Kuba Dąbrowski, Mikołaj Długosz, Magda Fabiańczyk, Giuseppe Fanizza, Marek Glinkowski, Frederik Gruyaert, Erla S. Haraldsdóttir, Paul Philipp Heinze, Lars Holdhus, Rafał Jakubowicz, Grzegorz Klaman, Barbora Klimova, Paweł Kulczyński, Darri Lorenzen, Bartek Materka, Krzysztof Miękus, Rafał Milach, Patrycja Orzechowska, Jan Pfeiffer, P.O.L.E., Natalia Romik, Maciej Salamon, Łukasz Skąpski oraz Ayuta, Rafał Bujnowski, Paweł Jarodzki, Łukasz Jastrubczak, Tomek Kowalski, Piotr Kurka, Kamil Kuskowski, Mikołaj Małek, Malwina Rzonca, Wilhelm Sasnal, Grzegorz Sztwiertnia, Małgorzata Szymankiewicz, Kristian Skylstad, Łukasz Surowiec, Matteo Terzaghi, Magda Tothova, Łukasz Trzciński, Matej Vakula, Aleksandra Wasilkowska, Marco Zürcher
WYSTAWA PROJEKT METROPOLIS | 27.02-19.04.2015 | Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu, Kopalnia Guido w Zabrzu, przestrzeń publiczna miasta Tychy, Czytelnia Sztuki w Gliwicach
otwarcie: 27 LUTEGO (piątek) 2015 godz. 17:00 | Muzeum Śląskie w Katowicach
ul. Tadeusza Dobrowolskiego 1 | o godz. 19.00 koncert Roberta Piernikowskiego
Kurator: Stanisław Ruksza | Scenografia: Łukasz Błażejewski
Otwarcia pozostałych części wystawy:
28 LUTEGO (sobota) 2015
Centrum Sztuki Współczesnej KRONIKA w Bytomiu | Rynek 26 | godz. 19.00
Kopalnia Guido w Zabrzu – 320m pod ziemią | ul. 3 Maja 93 | godz. 15:00 | konieczna rezerwacja telefoniczna: tel. 032-271-40-77
Instalacja w przestrzeni publicznej w Tychach | 50°07′01.21”N 18°59′23.21”E | godz. 12:00
Program Projekt Metropolis współorganizowany jest przez Fundację Imago Mundi, Centrum Sztuki Współczesnej Kronika w Bytomiu i Muzeum Śląskie w Katowicach.
Zespół (Fundacja Imago Mundi i CSW Kronika w Bytomiu): Dorota Aniszewska, Piotr Bujak, Agata Cukierska, Radek Ćwieląg, Agata Gomolińska-Senczenko, Kaja Gliwa, Katarzyna Kalina, Katarzyna Maniak, Daria Maślona, Aleksandra Matuszczyk, Maga Sokalska, Łukasz Szymczyk, Agata Tecl-Szubert, Martyna Tecl-Reibel, Łukasz Trzciński, Paweł Wątroba, Katarzyna Wojtasiewicz, Marcin Wysocki.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Partnerzy wystawy: Griffin Art Space, Epson, Silesia Film
Mecenas towarzyszącego programu edukacyjnego: Griffin Art Space
Partnerzy: Bytomskie Centrum Kultury, Miasto Chorzów, Czytelnia Sztuki w Gliwicach, Kopalnia Guido w Zabrzu, Efekt Plus, Konior, Da Vinci Team, KZK GOP, Stych
Współpraca:
Careof/DOCVA w Mediolanie, FUTURA Centre for Contemporary Art, Muzeum Miejskie w Tychach, Icelandic Art Center, MDK Batory, Fundacja Brama Cukermana, Kunsthaus Dresden, Miasto Sosnowiec, Kunsthall Grenland, Miasto Piekary Śląskie, Miasto Tychy, Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, Narodowe Centrum Kultury, Reykjavik Art Museum, Narodowy Instytut Audiowizualny, Muzeum Historii Polski, Pro Helvetia, NoPlace, Fundusz Wyszehradzki